Gry

Gry powodem strzelaniny na Florydzie. A ja grałem w Mario i jakoś nie zostałem hydraulikiem

Paweł Winiarski
Gry powodem strzelaniny na Florydzie. A ja grałem w Mario i jakoś nie zostałem hydraulikiem
61

Od mojego tekstu przedstawiającego badanie według którego gry nie mają wpływu na zachowanie ludzi nie minął miesiąc. I chyba trochę liczyłem na to, że gdzieś w głowach ludzi coś się zmieniło, przestaną obwiniać gry o tragedie. Myliłem się.

Jeśli ktoś znowu zacznie narzekać na gry, pokażcie mu to badanie! - pisałem pod koniec stycznia. Kilka dni temu w szkole na Florydzie miała miejsce strzelanina, zginęło 17 osób, kilkadziesiąt jest rannych. 19-letni Nikolas Cruz wtargnął do szkoły z bronią, mamy więc znany scenariusz. I niestety podobne jak przed laty, znów za tragedię wini się gry.

Tak, są gry oznaczaone jako produkcje dla dorosłych, ale dzieciaki i tak w nie grają, każdy o tym wie. Nie istnieją żadne mechanizmy, które mogłyby temu przeciwdziałać. Te produkcje celebrują mordowanie ludzi. Są gry, które dosłownie powielają tego typu sytuacje i dają ludziom możliwość zdobywania punktów za te same czynności, które mordercy dokonali w szkołach, nagradzając dodatkowymi punktami za dobicie kogoś, kto leży na ziemi i błaga o życie.

- powiedział Matt Bevin, który od 2015 roku piastuje stanowisko gubernatora stanu Kentucky. Tego samego, który nie tylko nie wymaga pozwolenia na zakup broni, ale również licencji i jej rejestracji. Zezwala natomiast na noszenie broni, co więcej jawne noszenie broni bez licencji.

Matt Bevin twierdzi, że kiedy sam był młody, zaraz po Gwiazdce nastolatkowie przynosili do szkoły broń. Nie było jednak gier, filmów, seriali, które pokazywałyby młodym ludziom jak zabijać. Winne są więc zmiany w społeczeństwie i jak rozumiem dostęp do mediów. Przyznaję, że dawno nie słyszałem takich bzdur. Tematu samego dostępu do broni poruszać nie będę - na Florydzie przepisy są minimalnie ostrzejsze (nie można na przykład jawnie nosić broni), natomiast każdy może ją kupić. Logicznym trybem rozumowania dojdziemy więc do wniosku, że gdyby 19-letni Nikolas Cruz napotkał na problemy z zakupem broni, mógłby nigdy nie wejść w jej posiadanie. Tymczasem jego bliscy doskonale wiedzieli o tym, że nastolatek interesuje się takim sprzętem i go posiada. I nic z tym nie zrobiono mimo tego, że Cruz był uważany za niebezpiecznego dziwaka. Tego zrozumieć nie potrafię.

W serwisach społecznościowych wiedzieli

Czytając artykuły dotyczące 19-letniego sprawcy strzelaniny dowiedziałem się, że od dawna były z nim problemy. Miał zakaz przychodzenia do szkoły po tym, jak w jego plecaku znaleziono noże. Podobno w mediach społecznościowych, a dokładnie na Instagramie, umieszczał informacje, że będzie zabijał zwierzęta - pojawiały się też inne wpisy mogące sugerować, że któregoś dnia stanie się zabójcą. Swoją drogą to ciekawe, że administratorzy Instagrama potrafią zablokować konta, na których pojawi się sutek, a nie zrobili nic z profilem nastolatka pokazującym broń. Ba, podobno znający go rówieśnicy twierdzili, że spełnił się scenariusz, który przewidywali. Wygląda więc na to, że przy odpowiednich działaniach można było tej tragedii zapobiec - choć to oczywiście jedynie spekulacje.

Zgadzam się z tym, że gry oznaczone znaczkiem PEGI 18 (mówię o naszym rynku) powinny być uruchamiane wyłącznie przez osoby pełnoletnie. Po to ktoś stworzył ten system, by pomóc sklasyfikować tego typu produkty i dopasować je do odbiorców. Powiem więcej - uważam, że to na rodzicach ciąży obowiązek pewnego rodzaju kontroli nad tym, w co grają ich dzieci.

Moim zdaniem zawiedli wszyscy z otoczenia zamachowca. Rodzice (kiedy jeszcze żyli), nauczyciele, znajomi ze szkoły. Przede wszystkim jeśli chodzi o jego wychowanie, zaszczepienie mu odpowiednich wartości, brak reakcji gdy widać było pierwsze objawy mogące świadczyć o tym, że kiedyś może dojść do tragedii. Najgorsze jest to, że ludzie widzieli zmiany w charakterze nastolatka, obserwowali jego fascynację bronią w serwisach społeczościowych i nikt nie zareagował. Obwinianie gier za tragedie, szczególnie te w których giną ludzie jest po prostu słabe. I niestety mimo badań, tłumaczeń ludzie na tak wysokich stanowiskach Matt Bevin idą po linii najmniejszego oporu, szukają najprostszych wytłumaczeń sytuacji, które swoje podłoże mają głębiej niż komukolwiek chce się sięgać.

grafika: 1

źródło: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu