Felietony

Ten mecz, kiedy grasz z nieznajomymi, a wszystko idzie jak po maśle...

Artur Janczak
Ten mecz, kiedy grasz z nieznajomymi, a wszystko idzie jak po maśle...
6

Każdy gracz, który spędza wiele czasu z produkcjami nastawionymi na potyczki sieciowe, doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważną rzeczą jest „zgranie” w drużynie. Dzieli się to na wiele elementów: komunikacja, wsparcie w danych momentach, możliwość wykonania konkretnego manewru i tak dalej. Z tego powodu ludzie najczęściej bawią się ze znajomymi, bo wtedy można osiągnąć najlepsze rezultaty. Niby rozwiązanie idealne z minimalną ilością wad, a jednak nie zawsze uda się zgromadzić zainteresowanych, aby wspólnie oddać się ulubionej rozrywce. Co wtedy?

System Matchmaking może dodać do zespołu różnych ludzi

Zebranie zgranej paczki to jedno, ale czas nie jest z gumy i nie raz zdarza się tak, że w danym dniu, o konkretnej godzinie można co najwyżej pograć samemu. Wtedy trzeba się zdać na konkretny system wyszukiwania graczy danej gry, a rezultaty potrafią być naprawdę zaskakujące. W przypadku takiego CS:GO do zespołu mogą dołączyć naprawdę unikalne persony, o których pisałem w tekście — Typowi gracze w CS:GO. Rzecz jasna, nie dotyczy to jedynie tytułu od Valve. Battlefield, Call of Duty, Overwatch, League of Legends i wiele więcej także mają swoje matchmakingi, gdzie dobierani są konkretni ludzie na bazie różnych współczynników. Nigdy nie wiadomo, kto będzie stawał z nami ramię w ramię przeciwko innemu zespołowi. Wtedy można usłyszeć dosłownie wszystko przez czat w grze, najczęściej coś o swojej rodzinie, psie i tak dalej. Dzisiaj nie chce pisać o takich przypadkach, a o czymś naprawdę mało spotykanym.

Nie ma ryzyka, nie ma zabawy

Bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, że dolosowani do nas zawodnicy będą doskonale wiedzieć, co należy robić. Tyczy się to wszystkiego i wszystkich uczestników. Komunikacja jest wtedy naprawdę minimalna, a czasami wystarczą proste komunikaty zaimplementowane w konkretnym tytule. Zwroty: „Ulecz, Zbiórka, Atak na Cel” padają tylko w odpowiednich momentach. Nikt nie spamuje całego czasu głupotami czy wyzwiskami. Liczy się jedynie dobra rozgrywka i sprawna praca zespołowa.

W przypadku DOTA 2 czy Overwatch w momencie wyboru herosa dzieją się różne rzeczy. Jedni decydują się na postacie zadające duże obrażenia, drudzy idą we wsparcie zespołu, a reszta to wolna amerykanka. Tego typu produkcje rządzą się pewnymi prawami i wychylenia od normy stwarzają ryzyko porażki. Jeżeli bohaterów danej klasy będzie za mało lub za dużo, to balans w drużynie nie będzie zachowany i oponent wykorzysta to na naszą niekorzyść. Jeżeli gracie z losowymi zawodnikami to wiecie, jak często dochodzi do takich sytuacji, ale nie tutaj, nie w omawianym przypadku.

Kiedy w końcu się uda

Tych złych i męczących przykładów jest wiele, znacznie mniej jest przypadków, gdzie uda się tak dobrać graczy tak, że od razu wiadomo, iż szanse na zwycięstwo są ogromne. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu uczestniczyć w czymś takim i spokojnie można by to nazwać doświadczeniem porównywalnym z tym, co zapewne można poczuć w profesjonalnych rozgrywkach. Dane osoby wybierają odpowiednie postacie, potem szybkie przywitanie i każdy, dosłownie każdy zna swoją rolę.

Medyk trzyma się kluczowo najwytrzymalszego herosa, ale nie zapomina o tych, którym brakuje punktów życia. Nikt bez potrzeby nie wychyla się przed szereg, nie ryzykuje i cały czas ma na uwadze, co dzieje się z resztą sojuszników. W razie konieczności na ekranie pojawiają się jedynie krótkie i zwięzłe komunikaty i to tyle. Czysta poezja perfekcyjnie rozegranego meczu. Tego typu doznania mogę spokojnie przyrównać do najlepszych potyczek ze znajomymi u boku.

Idealna drużyna długo pozostanie w pamięci

Uczestniczyć w takim zdarzeniu to prawdziwa rzadkość. Raz na nie wiem ile przypadków człowiek nie musi się martwić, że znowu ktoś nie pomyśli, nie weźmie czegoś pod uwagę, nie zauważy przeciwnika, albo nie pobiegnie niczym Rambo, a po chwili padnie jak ustrzelona gęś. Sto procent skupienia na wszystkim: drużynie, wymaganym celu i całym otoczeniu. Nikt się nie gubi, nie zadaje głupich pytań, nie krzyczy i nie bluźni. O takich meczach można przez większość czasu jedynie pomarzyć, ale gdy jednak uda się rozegrać choć jeden, to w pamięci pozostaje na bardzo długo. Szkoda natomiast, że pozostali ludzie wolą psuć zabawę innym, tylko dlatego, że mają za duże ego, albo nie rozumieją znaczenia pracy zespołowej.

Warto doceniać takie spotkania

Nigdy nie dojdziemy do momentu, aby takie sytuacje miały miejsce codziennie, to niewykonalne, chyba że SI będzie grzebać w mózgu i dobierać graczy do zespołu. Znając życie nawet wtedy nie byłoby to codziennością, a opcja ta wymagałaby dodatkowych nakładów pieniężnych. Takie EA już chce połączyć matchmaking i mikropłatności, więc w przyszłości może być ciekawie. Jakie są Wasze doświadczenia na tym polu. Czy podobnie jak mnie zdarza się Wam dołączyć do idealnego zespołu? Z miłą chęcią przeczytam o różnych doświadczeniach w komentarzach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu