Motoryzacja

Po Volvo przyszedł czas na Daimlera - Chińczycy wyciągają rękę po niemiecki koncern

Maciej Sikorski
Po Volvo przyszedł czas na Daimlera - Chińczycy wyciągają rękę po niemiecki koncern
6

Chińczycy znowu zrobili niespodziankę - tym razem ogłosili, że ich koncern motoryzacyjny staje się udziałowcem w firmie Daimler. Tak, mowa o niemieckim gigancie, jednej z legend tego biznesu, a przy tym ważnym elemencie gospodarki naszego zachodniego sąsiada. W Państwie Środka pewnie otwierano szampany, bo to kolejny ważny punkt w strategii ekspansji. W Berlinie zadawać mogą natomiast pytania o to, czy sytuacja nie staje się zbyt niebezpieczna. Aż korci, by spytać: kto będzie kolejny ne tej liście?

Geely to największy prywatny koncern motoryzacyjny w Chinach. Całkiem niedawno pisałem o nim w polskim kontekście:

Geely (Zhejiang Geely Holding Group) w Polsce, szerzej w Europie, nie jest zbyt dobrze znane. Przynajmniej pod tą nazwą. Ale już całkiem sporo osób wie, że do Chińczyków należy marka Volvo. Właśnie do tych Chińczyków. W ich rękach znajduje się też np. spółka The London Taxi Company produkująca słynne brytyjskie taksówki. Europejska część produkcji to oczywiście element znacznie większej układanki, nadrzędnym rynkiem pozostają Chiny. W przypadku tego producenta nie chodzi jedynie o to, by produkować i sprzedawać tanio – firma stawia na innowacje, a jedną z nich ma być elektryfikacja oferty. I tu pojawia się polski wątek.[źródło]

Owym polskim wątkiem może być wybudowanie u nas fabryki produkującej niewielkie elektryki miejskie. Plany Chińczyków dotyczące rozwoju na rynku elektromobilności sięgają jednak znacznie dalej. A pomóc w ich realizacji ma wspomniany Daimler. Media mówiły o zainteresowaniu Geely współpracą z Niemcami już jakiś czas temu, ale wtedy ponoć nie udało się znaleźć porozumienia. Firma z Państwa Środka nie zamierzała jednak odpuścić i po prostu... kupiła na rynku udziały w koncernie. Za 9,7% akcji zapłacono 7,3 mld euro. Na dzień dzisiejszy żaden podmiot nie ma większych udziałów w motoryzacyjnym gigancie.

W swoim komunikacie Geely nie ukrywa, że współpraca ma pomóc obu firmom rozwinąć się w segmencie aut elektrycznych. Daimler ma dać technologie, ludzi, patenty, Chińczycy stają się bramą do sprzedaży na największym rynku świata. Nie od dzisiaj wiadomo, że władze Chin dopuszczają do robienia biznesu w swoim kraju tych graczy, którzy znajdują lokalnego partnera. I tu ciekawostka, bo Daimler już takowego znalazł - niedawno informowano o partnerstwie z BAIC, konkurentem Geely. Wspólnie mają budować wielką fabrykę w Chinach. Dość nieoczekiwanie Niemcy mogą też pomagać kolejnej firmie. Na pierwszy rzut oka to dobra wiadomość, zwiększają się szanse koncernu na rozwój w państwie, w którym ciągle rośnie sprzedaż aut, a niebawem możemy tam oglądać boom na elektryki (przypomnę, że Daimler zaprezentował już elektryczną ciężarówkę o sporym zasięgu). Jest jedno "ale".

Powraca temat rozpychania się Chińczyków na europejskim rynku. Korporacje ze Starego Kontynentu nie mogą tak łatwo kupić chińskiej firmy, udziałów w niej. A Chińczycy przychodzą tu ze swoimi miliardami i dokonują kolejnych przejęć. W ten sposób zdobywają dostęp do cennych informacji, wiedzy, wpływów. Świetnym przykładem sprzed kilku kwartałów jest niemiecki producent robotów Kuka. Władze próbowały nie dopuścić do tej transakcji, ale nie były w stanie jej zatrzymać. Na przejęcie udziałów w Daimlerze dadzą zielone światło, ale głośno mówi się o tym, że sytuację trzeba monitorować, bo robi się niebezpiecznie.

Jakie będą skutki tych działań? Trudno przewidzieć. Firmie Volvo pozwoliło to przetrwać i rozwinąć się. W przypadku Daimlera nie mówimy o pełnej kontroli, lecz o największych udziałach, ale trudno je bagatelizować. Być może rację ma szef Geely, który przekonuje, że w obliczu zmian na rynku motoryzacyjnym, potrzebne są sojusze, poszukiwanie partnerów staje się koniecznością. A jeśli tak, czekają nas pewnie inne "mocne" komunikaty z tego sektora.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu