Świat

Najlepsza londyńska restauracja w TripAdvisor ma duży problem. Nigdy nie istniała

Kamil Świtalski
Najlepsza londyńska restauracja w TripAdvisor ma duży problem. Nigdy nie istniała
24

Prawdopodobnie nie jestem jedynym, który przygotowując się do wycieczki korzysta z popularnych narzędzi by wyłuskać najlepsze lokalne atrakcje, znaleźć najpyszniejsze restauracje i miejsca, które serwują najlepszą kawę. Okazuje się jednak, że i tutaj jest spore miejsce do popisu dla internetowych trolli — a popularność tej fikcyjnej restauracji jest idealnym przykładem na to, że we wszystkim warto zachować umiar. No i czasami warto się zdać na własną intuicję i liczyć na odrobinę szczęścia.

Internet właściwie w każdej dziedzinie ma kilka takich platform, które już dawno temu zostawiły konkurencję daleko w tyle. Jedną z nich w przypadku wycieczek niewątpliwie pozostaje TripAdvisor — który nie tylko podpowie co warto zobaczyć w najbliższej okolicy, ale także gdzie warto coś przekąsić, no i który z noclegów powinien być dla nas najlepszym wyborem. Platforma od lat cieszy się ogromną popularnością. I mówimy tutaj o ponad 500 milionach dodanych przez użytkowników recenzji, co jest liczbą oszałamiającą — nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że czeka tam na nas ponad 4,4 miliona obiektów. Problem polega jednak na tym, że ślepa wiara w rekomendację nawet w przypadku wiodącej platformy może być zgubna. A ostatnia prowokacja z wyśmienitą restauracją w roli głównej jest tego idealnym przykładem.

Miejsce, którego nigdy nie było

Jak bumerang powraca kwestia fałszywego opiniowania, płacenia ludziom za pozytywne recenzje i podbijanie pozycji w rankingach tego typu serwisów. Dlaczego by zatem nie zdemaskować prostych schematów którymi posługuje się część właścicieli katalogowanych tam biznesów? Oobah Butler zrobił to po mistrzowsku, tworząc restaurację w znajdującej się na jego podwórku szopie. Oczywiście wszystko to na potrzeby TripAdvisora, w środku zamiast kuchni na wszystkich odwiedzających może czekać co najwyżej sterta złomu. I tak oto po kilku tygodniach The Shed at Dulwich w rankingu serwisu stało się jedną z najgorętszych londyńskich knajp. Dookoła niej unosiła się aura tajemniczości i elitarności. Trzeba było umawiać się telefonicznie, nigdzie nie podano adresu. Klimat jak z filmów.

Do tego dochodzi przepiękny zestaw zdjęć, same pozytywy, wszyscy chcieli sprawdzić co tam podają. Szkoda, że potrawy prezentowane na zdjęciach też były fałszywe. To żadne steki i wydumane desery, to gąbki i pianka do golenia naprawdę ładnie uchwycone na fotografiach. Piątego maja The Shed at Dulwich znalazł się w katalogu TripAdvisor, pierwszego listopada zaś piastował już zaszczytne pierwsze miejsce. Oczywiście Butler musiał zdradzić kilku znajomym jak to działa — stąd wiele pozytywnych opinii, niektóre okraszone nawet nowymi apetycznymi zdjęciami. Ba, finalnie odbyła się nawet wielka urodzinowa kolacja, w której poza konspiratorami — przyszli faktycznie zainteresowani tym konceptem goście.

Aż dziw bierze, że to naprawdę zadziałało

TripAdvisor nie jest pierwszą lepszą platformą. Administracja cały czas pracuje nad tym, aby nie było tam żadnych naciąganych opinii — jednak najwyraźniej za bardzo skupia się na filtrach antyspamowych, aby wychwycić dużo większe przekręty. Autor The Shed at Dulwich podzielił się szczegółami całej historii w swoim wpisie na Vice.com i... to wprost niewiarygodne, że to wszystko się udało. Mówimy o wzbiciu się na pierwsze miejsce w jednym z Londynie, jednym z tych miast, które jest zawsze głodne. Ale to zresztą nie jest jedyne fikcyjne miejsce — jakiś czas temu można było poczytać chociażby o kilkunastu fikcyjnych hotelach, które można spotkać na platformie. Tym jednak nigdy nie udało się wzbić na szczyt.

Historia szopy której przyglądam się z boku, po czasie, naprawdę wywołuje uśmiech i nakłania do refleksji. Bo o ile zepsuta przez takie żarty kolacja to nie koniec świata, to kiedy faktycznie lecimy na drugi koniec globu i okazuje się, że nasz hotel jest tylko dowcipem... sprawy mogą się skomplikować. Jasne że warto z takich rankingów korzystać, jednak nawet w przypadku największych graczy na rynku nie można pozostać bezrefleksyjnym.

To także duży problem ze strony właścicieli biznesów — chcąc czy nie, aby walczyć o kolejnych gości muszą istnieć w takich serwisach, najlepiej też okraszeni zestawem samych pozytywnych opinii. Pytanie tylko ile z nich ma naprawdę coś wspólnego z  rzeczywistością, którą zastaniemy w tych miejscach?

Źródło: Vice.com, Archive

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu