Motoryzacja

To największy samochód elektryczny świata. Waży... 45 ton

Maciej Sikorski
To największy samochód elektryczny świata. Waży... 45 ton
31

Pojazd ważący z ładunkiem przeszło sto ton i zasilany energią elektryczną z akumulatora? Pewnie pojawią się głosy, że to jakaś ściema, bo dzisiaj zasilanie w ten sposób samochodu osobowego jest problemem. Jednak tam, gdzie jedni widzą kłopot i bariery, inni dostrzegają szansę na zysk. Szwajcarzy postanowili wziąć na warsztat potężną maszynę z Japonii, wyrzucić elementy starego napędu i postawić na zasilanie elektryczne. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pojazd może przynieść spore oszczędności.

Elektryk może być tańszy w utrzymaniu, jest ekologiczny, cichy, kierowcy przekonują, że przyjemny w prowadzeniu. Wady? Póki co cena i zasięg - nawet będąca liderem tego rynku Tesla musi się liczyć z tymi ograniczeniami. Każdego dnia pojawiają się jednak doniesienia, które nie pozostawiają złudzeń: ten biznes coraz szybciej się rozkręca. Zaledwie wczoraj informowałem, że firma Elona Muska szykuje premierę ciężarówki elektrycznej - 26 X mamy poznać "bestię", która raczej nie będzie przypominać dotychczasowej oferty tego producenta.

W plotkach wspomniano o maksymalnym zasięgu 300 mil, czyli niecałych 500 km. W przypadku ciężarówki nie jest to porażający wynik – z pojazdami zasilanymi ropą trudno będzie konkurować na tym polu. Dlatego nie bierze się pod uwagę dłuższych tras, lecz raczej pracę na lokalnym czy regionalnym rynku. Warto mieć przy tym na uwadze, że pojazd nie musiałby dodatkowo tracić czasu na ładowanie akumulatorów, bo ten proces mógłby przebiegać jednocześnie z załadunkiem/wyładunkiem.[źródło]

Elektryk może być tańszy w utrzymaniu, jest ekologiczny, cichy, kierowcy przekonują, że przyjemny w prowadzeniu. Wady? Póki co cena i zasięg - nawet będąca liderem tego rynku Tesla musi się liczyć z tymi ograniczeniami. Każdego dnia pojawiają się jednak doniesienia, które nie pozostawiają złudzeń: ten biznes coraz szybciej się rozkręca. Zaledwie wczoraj informowałem, że firma Elona Muska szykuje premierę ciężarówki elektrycznej - 26 X mamy poznać "bestię", która raczej nie będzie przypominać dotychczasowej oferty tego producenta.

W plotkach wspomniano o maksymalnym zasięgu 300 mil, czyli niecałych 500 km. W przypadku ciężarówki nie jest to porażający wynik – z pojazdami zasilanymi ropą trudno będzie konkurować na tym polu. Dlatego nie bierze się pod uwagę dłuższych tras, lecz raczej pracę na lokalnym czy regionalnym rynku. Warto mieć przy tym na uwadze, że pojazd nie musiałby dodatkowo tracić czasu na ładowanie akumulatorów, bo ten proces mógłby przebiegać jednocześnie z załadunkiem/wyładunkiem.[źródło]

Mniej więcej w tym samym czasie okazało się, że Daimler nie zamierza przyglądać się poczynaniom Tesli z założonymi rękami. Firma UPS zacznie używać w USA ciężarówek elektrycznych eCanter. Na razie tylko trzech, ale w kolejnych latach to powinno się zmieniać, niemiecki koncern ma szersze plany wobec tego rynku, niebawem zaprezentuje kolejne pojazdy tego typu.

Elektryk dostarczony UPS jest w stanie przewozić ładunek o masie do 3 ton, na jednym ładowaniu akumulatorów przejedzie 100 km. Szału nie ma. Ale można się spodziewać progresu na tym polu - koncern musi go osiągnąć, jeśli myśli o masowej produkcji i rywalizacji z innymi firmami. A myśli. Istotne jest to, że wedle wyliczeń, każde przejechane 10 tys. kilometrów może przynieść tysiąc dolarów oszczędności w porównaniu do ciężarówek zasilanych ropą. Dla UPS czy innej firmy z tej działki, jest to szalenie ważne - w szerszej perspektywie może dać olbrzymie oszczędności.

Kwestia finansów skłoniła też do działania Szwajcarów. I tu przechodzimy do tematu właściwego: powstaje największy elektryk świata. Dwie firmy z kraju Helwetów postanowiły przerobić na pojazd elektryczny kolosa wyprodukowanego przez japoński koncern Komatsu. Mowa o maszynie HD 605-7 ważącej 45 ton i zdolnej do przewożenia ładunku o masie 65 ton. Jasne, są potężniejsze pojazdy, ale ten i tak robi wrażenie. Szwajcarzy zmieniają w tym pojeździe zasilanie - usunęli elementy wstawione przez producenta i poszli w stronę silników elektrycznych oraz akumulatorów. Te ostatnie mają pojemność 700 kWh, dla porównania Tesla Model 3 dostaje baterie o pojemności 50 lub 75 kWh. Mogłoby się wydawać, że elektryk budowany przez Szwajcarów zostanie nieźle wyposażony. Pamiętajmy jednak o jego masie i zadaniu, przed jakim ma stanąć - będzie woził ładunek w górzystym terenie, dziennie ma wykonać nawet 20 kursów. Pojawia się wizja częstego ładowania? Niekoniecznie.

Pojazd jest przygotowywany do konkretnego zadania i konkretnej trasy, a ta biegnie z góry na dół. I w drugą stronę. Twórcy zakładają, że w czasie zjazdów elektryk będzie generował wystarczająco dużo energii, uzupełni akumulatory w taki sposób, że wystarczy tego na podjazd. W zamyśle maszyna nie będzie musiała robić często postojów na ładowanie baterii. Jeżeli mają rację, jeżeli to się sprawdzi, zamierzają przerabiać kolejne pojazdy tego typu. Ktoś stwierdzi, że to odosobniony przypadek, że nijak ma się to do całego rynku, ale takich eksperymentów będzie przybywać. Zwłaszcza, gdy okaże się, że można na tym oszczędzić/zarobić...

Mniej więcej w tym samym czasie okazało się, że Daimler nie zamierza przyglądać się poczynaniom Tesli z założonymi rękami. Firma UPS zacznie używać w USA ciężarówek elektrycznych eCanter. Na razie tylko trzech, ale w kolejnych latach to powinno się zmieniać, niemiecki koncern ma szersze plany wobec tego rynku, niebawem zaprezentuje kolejne pojazdy tego typu.

Elektryk dostarczony UPS jest w stanie przewozić ładunek o masie do 3 ton, na jednym ładowaniu akumulatorów przejedzie 100 km. Szału nie ma. Ale można się spodziewać progresu na tym polu - koncern musi go osiągnąć, jeśli myśli o masowej produkcji i rywalizacji z innymi firmami. A myśli. Istotne jest to, że wedle wyliczeń, każde przejechane 10 tys. kilometrów może przynieść tysiąc dolarów oszczędności w porównaniu do ciężarówek zasilanych ropą. Dla UPS czy innej firmy z tej działki, jest to szalenie ważne - w szerszej perspektywie może dać olbrzymie oszczędności.

Kwestia finansów skłoniła też do działania Szwajcarów. I tu przechodzimy do tematu właściwego: powstaje największy elektryk świata. Dwie firmy z kraju Helwetów postanowiły przerobić na pojazd elektryczny kolosa wyprodukowanego przez japoński koncern Komatsu. Mowa o maszynie HD 605-7 ważącej 45 ton i zdolnej do przewożenia ładunku o masie 65 ton. Jasne, są potężniejsze pojazdy, ale ten i tak robi wrażenie. Szwajcarzy zmieniają w tym pojeździe zasilanie - usunęli elementy wstawione przez producenta i poszli w stronę silników elektrycznych oraz akumulatorów. Te ostatnie mają pojemność 700 kWh, dla porównania Tesla Model 3 dostaje baterie o pojemności 50 lub 75 kWh. Mogłoby się wydawać, że elektryk budowany przez Szwajcarów zostanie nieźle wyposażony. Pamiętajmy jednak o jego masie i zadaniu, przed jakim ma stanąć - będzie woził ładunek w górzystym terenie, dziennie ma wykonać nawet 20 kursów. Pojawia się wizja częstego ładowania? Niekoniecznie.

Pojazd jest przygotowywany do konkretnego zadania i konkretnej trasy, a ta biegnie z góry na dół. I w drugą stronę. Twórcy zakładają, że w czasie zjazdów elektryk będzie generował wystarczająco dużo energii, uzupełni akumulatory w taki sposób, że wystarczy tego na podjazd. W zamyśle maszyna nie będzie musiała robić często postojów na ładowanie baterii. Jeżeli mają rację, jeżeli to się sprawdzi, zamierzają przerabiać kolejne pojazdy tego typu. Ktoś stwierdzi, że to odosobniony przypadek, że nijak ma się to do całego rynku, ale takich eksperymentów będzie przybywać. Zwłaszcza, gdy okaże się, że można na tym oszczędzić/zarobić...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu