Ciekawe strony

Drzwi do pracy marzeń czy farming naiwnych?

Marcin M. Drews
Drzwi do pracy marzeń czy farming naiwnych?
24

I w końcu przyszedł dzień, w którym przestałeś narzekać na kryzys. Oto bowiem znalazłeś ledwie wczoraj znakomitą ofertę pracy! Dobre stanowisko, zarobki na poziomie sześciu tysięcy złotych, praca w Twoim rodzinnym mieście, a do tego właśnie dostałeś odpowiedź potwierdzającą, że przeszedłeś pomyślnie...

I w końcu przyszedł dzień, w którym przestałeś narzekać na kryzys. Oto bowiem znalazłeś ledwie wczoraj znakomitą ofertę pracy! Dobre stanowisko, zarobki na poziomie sześciu tysięcy złotych, praca w Twoim rodzinnym mieście, a do tego właśnie dostałeś odpowiedź potwierdzającą, że przeszedłeś pomyślnie pierwszy etap rekrutacji! O hosanna! Teraz wystarczy tylko, że... No właśnie.

 

O portalu Jobfitter dowiedziałem się od jednego z użytkowników, a kiedy zacząłem zbierać materiały, dodatkowo otrzymałem następujący mail:

W dniu 28 stycznia br. otrzymałam od tej Spółki e-mail z informacją, iż treść mojej odpowiedzi na ich ogłoszenie ukryte zamieszczone w serwisie pracuj.pl spełnia wstępne oczekiwania, a w konsekwencji zapraszają mnie do rejestracji w serwisie i rozwiązania testów. Pomimo, iż to uczyniłam nie jestem w stanie "potwierdzić zainteresowania ofertą". Naciśnięcie przycisku "aplikuj" nie powoduje żadnych zmian w profilu, a oferta nie pojawia się w schowku. Poświęciłam swój czas na uzupełnienie profilu i udostępniłam moje dane osobowe – jak widać na próżno. Oczywiście nie jest także możliwe skierowanie do nich wiadomości za pomocą formularza kontaktowego na stronie – pojawia się błąd. Szczerze mówiąc tak mnie to zirytowało, że wydaje mi się, iż poprzestanie na usunięciu profilu z tego portalu to mało. Zastanawiam się nad złożeniem zawiadomienia o podejrzeniu popełnia przestępstwa z ustawy o ochronie danych osobowych. Myślę, że przesłanie informacji portalowi pracuj.pl (żeby nie zamieszczali ich ogłoszeń) także byłoby na miejscu (imię i nazwisko do wiadomości redakcji – przyp. aut.).

Wszedłem, obejrzałem, sprawdziłem. Na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka wszystko wygląda tak, jak trzeba. Mało tego, dowiadujemy się, że projekt współfinansowany jest przez Unię Europejską z programu Innowacyjna Gospodarka (wysokość dotacji można sprawdzić tutaj).

Naprawdę interesujące testy psychologiczne, atrakcyjne oferty pracy, możliwość uzyskania certyfikatu (czymkolwiek on jest), integracja z Facebookiem i Naszą Klasą. Mucha nie siada, komar nie kuca. Gdzie więc jest domniemany haczyk?

Podpowiedzią była treść ogłoszenia, na które odpowiedziała autorka listu. Postanowiłem pójść tą samą drogą, bowiem, mój drogi Watsonie, drogą dedukcji udało mi się odnaleźć wzorzec. Zacząłem od portalu pracuj.pl, który, z miejsca oświadczę, nie jest zamieszany w sprawę. Sęk w tym, że ktoś wykupił tam pakiet ogłoszeń o specyficznej treści.

Wszystkie interesujące mnie w kontekście tej sprawy anonse na łamach pracuj.pl miały kilka wspólnych cech – wystawiane były na kilkanaście lokacji w całej Polsce, opatrzone tym samym nagłówkiem i nie podawały nazwy firmy, w to miejsce wklejając jedną i tę samą formułkę:

Ogólnopolska firma rekrutacyjna, lider w swojej dziedzinie, poszukuje dla swojego klienta kandydata/ki na stanowisko...

Założyłem więc konto mailowe na nazwisko Jan Kowalski, stworzyłem plik tekstowy o nazwie JanKowalskiCV, a w nim zawarłem "szczerą do bólu" informację:

Na niczym się nie znam, nic nie umiem, mam wykształcenie niepełne podstawowe i kompletnie nie chce mi się pracować.

Taki dokument wysłałem w odpowiedzi na ogłoszenia o poszukiwaniach następujących specjalistów do spraw: administracyjnych (wynagrodzenie: 3 – 5 tys. zł), BHP, zakupów (4 – 6 tys. zł), gospodarki magazynowej (3 – 4 tys. zł), szkoleń i rozwoju (3 – 5 tys. zł), reklamy (3 – 5 tys. zł), projektów unijnych (3 – 5 tys. zł), podatków (4 – 6 tys. zł), klientów (5 – 10 tys. zł!).

Warto wspomnieć, że wszystkie ogłoszenia zostały wystawione na miasta: Lublin, Rzeszów, Kraków, Katowice, Opole, Wrocław, Gorzów Wielkopolski, Poznań, Szczecin, Trójmiasto, Olsztyn, Białystok, Warszawa, Radom, Toruń, Bydgoszcz, Łódź i Kielce.

W każdym przypadku otrzymałem odpowiedź od firmy Jobfitter Sp. z o. o. o następującej treści:

Dziękujemy za zaaplikowanie i zapraszamy do kolejnego etapu rekrutacji. Jesteśmy Agencją Doradztwa Personalnego, która poszukuje najlepszych kandydatów/ek dla naszego klienta. Spełniasz wstępne oczekiwania, dlatego zachęcamy do dalszego udziału w procesie rekrutacyjnym.
Drugi etap polega na potwierdzeniu Twojego dopasowania do wymagań poprzez rozwiązanie testów i podanie kluczowych informacji zawodowych wymaganych przez pracodawcę. Dostęp do testów uzyskujesz bezpłatnie – rejestrując się na https://www.jobfitter.pl. Po rejestracji uzupełnij profil zawodowy (wykształcenie, doświadczenie oraz kompetencje specjalistyczne) i rozwiąż: Test Kompetencji Społecznych, Test Kompetencji Osobistych, Test Kompetencji Organizacyjnych. Ostatni krok to potwierdzenie Twojego zainteresowania ofertą pracy – aplikuj na ogłoszenie rekrutacyjne.

Skontaktowałem się z firmą Jobfitter i zadałem oficjalnie kilka pytań. Natychmiast zaczęto mnie weryfikować do tego stopnia, że sam Grzegorz Marczak musiał potwierdzać, że piszę artykuł dla AntyWeb. W końcu jednak otrzymałem odpowiedzi, a pytałem między innymi o status prawny firmy Jobfitter. Zainteresowała mnie bowiem zbieżność adresu z inną firmą, choć jedna do drugiej na swych stronach się nie przyznaje, a także nazwisko prezesa firmy Jobfitter, który widnieje też w internetowych zapisach jako prezes Altkom Akademia.

Pytanie: Jaki jest Państwa status prawny – czy jesteście własnością spółki Altkom?
Odpowiedź: Nasz status prawny można sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym. http://www.krsonline.com.pl/jobfitter-sp-z-o-o-krs-260987.html

Odpowiedź guzik warta, o czym przekonać się możecie klikając na powyższy link. Od czego jednak jest google? Wystarczyło zapytać wyszukiwarkę, by w mig uzyskać odpowiedź:

Identyczne REGON i NIP potwierdzają tę informację. Ale dlaczego to takie ważne? Otóż spółka Altkom nie cieszy się zbyt dobrą opinią w sieci.

Oczywiście wszystko można zrzucić na popularną ostatnio "zorganizowaną działalność hejterską". Nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia ze spółką, która zmieniła nazwę, a następnie pozyskała 5.750.867 zł! Blisko sześć melonów to kwota nie w kij dmuchał, sami przyznacie.

Jak rozumiem, za te pieniądze firma postawiła portal, który wykupuje ogłoszenia na łamach pracuj.pl, przedstawiając się enigmatycznie jako "ogólnopolska firma rekrutacyjna, lider w swojej dziedzinie" (traffic rank zdaje się temu przeczyć) i...

No właśnie. Czyżby spółka uprawiała farming użytkowników, naciągając ich na rejestrację metodą kija i marchewki? Nie wiem, niech każdy odpowie sobie sam. Jedno jest pewne – Jobfitter dał się nabrać na banalną prowokację, ujawniając, iż każdy, kto odpowiedział na ogłoszenie, niezależnie od kompetencji, z automatu jest informowany o tym, że spełnia wstępne oczekiwania (niewidomy może zostać pilotem, niemowa – konferansjerem).

I wszystko pięknie, tylko musisz się zarejestrować i wypełnić testy, by portal mógł się pochwalić szeroką bazą użytkowników z kompletem ich danych. Czyżby więc Jobfitter był... forfiterem polskiego rynku pracy?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

InternetpracaHRrekrutacja