Felietony

Draft - nareszcie edytor tekstu na który czekałem, lepszy od Google Docs! (do wybranych zastosowań)

Jan Rybczyński
Draft - nareszcie edytor tekstu na który czekałem, lepszy od Google Docs! (do wybranych zastosowań)
28

Tak naprawdę edytor tekstu, w najpopularniejszym znaczeniu tego określenia, czyli np. MS Office czy Libre Office, nie służy do pisania tekstu, w każdym razie nie na tym skupia się ogromna liczba funkcji służąca formatowaniu tekstu, a nie jego pisaniu. Wypunktowania, numerowanie stron, automatyczne g...

Tak naprawdę edytor tekstu, w najpopularniejszym znaczeniu tego określenia, czyli np. MS Office czy Libre Office, nie służy do pisania tekstu, w każdym razie nie na tym skupia się ogromna liczba funkcji służąca formatowaniu tekstu, a nie jego pisaniu. Wypunktowania, numerowanie stron, automatyczne generowanie spisu treści, tabele etc. Co jakiś czas powstają różne minimalistyczne edytory tekstu, które mają okroić interfejs do niezbędnego minimum, ale największy wybór dopracowanych produktów mają tutaj użytkownicy Maka. Wreszcie pojawiło się uniwersalne rozwiązanie, które nie jest przypisane do żadnej platformy - Draft. Jest dokładnie tym, czego potrzebowałem.

Jako miłośnik usług oferowanych przez Google chętnie stosowałbym na co dzień Google Docs, gdyby Google nie zepsuło sprawdzania pisowni. Z jakiegoś względu Google wyłączyło wbudowane w przeglądarkę sprawdzanie pisowni i zastąpiło je własnym, które w przypadku języka polskiego nie sprawdza się w ogóle. Nie dość, że nie wyłapuje wielu błędów, które znajduje sama przeglądarka, to dodatkowo błędnie podkreśla an czerwono poprawnie napisane słowa, co potrafi całkowicie wybić mnie z rytmu pisania. Nie rozumiem co takie posuniecie miało na celu.

Istnieją inne rozwiązania. Do tej pory najbliższy ideału był dla mnie Focus Writer, który, o ile się nie mylę, sprawdza pisownię stosując ten sam słownik co Firefox. Mimo wszystko domyślna konfiguracja programu mi nie odpowiada i co jakiś czas napotykam w nim jakieś problemy. Inne programy tego typu zwykle w ogóle nie sprawdzają pisowni w języku polskim, bo nie są robione pod kątem polskiego rynku i koncentrują się na języku angielskim.

Wiele wskazuje na to, że właśnie pojawiło się rozwiązanie proste, skuteczne, spełniające niemal wszystkie moje wymagania, a jednocześnie nowatorskie. Jest nim Draft.

Draft nie jest programem instalowanym lokalnie, lecz serwisem internetowym. Układ pisanego tekstu jest charakterystyczny dla minimalistycznych edytorów - większa czcionka na szarym, niemęczącym oczu tle, kolumna tekstu znacznie węższa niż ekran, co ułatwia czytanie. Draft pozbawiony jest zbędnych elementów. Podczas pisania widzimy jedynie licznik słów, status zapisywania postępów, opcję "Mark draft" oraz ikonę domu.

Jako, że Draft funkcjonuje w przeglądarce, robi z niej właściwy użytek. Działa standardowe, wbudowane sprawdzanie pisowni, a więc nie ma problemu z językiem polskim, a wszystkie zmiany są zapisywane w locie, podczas naszego pisania - nie ma przycisku save. Zrobiłem eksperyment, podczas pisania długiego zdania nagle zamknąłem przeglądarkę, żeby sprawdzić ile tekstu mi ucieknie. Straciłem tylko ostatni znak - kropkę. Prawdopodobnie gdybym odczekał sekundę przed zamknięciem nie straciłbym nawet jednego znaku. O to właśnie chodzi, żeby nagła awaria zasilania nie doprowadziła do załamania nerwowego.

Warto wrócić jeszcze do funkcji Mark draft. Chociaż nasze pisanie jest zapisywane cały czas, za pomocą tego przycisku można łatwo dzielić pisanie na kolejne etapy, osobno zapisując kilka wersji pliku podczas pisania. W każdej chwili można zobaczyć poprzednie wersje tekstu i do nich powrócić. Co więcej, różne wersje tego samego pliku można później ze sobą porównywać, akceptować bądź odrzucać wprowadzone zmiany, tak jak to ma miejsce przy współpracy wielu osób nad jednym dokumentem.

Skoro przy tym jesteśmy, jak najbardziej możliwa jest współpraca on-line nad jednym dokumentem z tym samym systemem porównywania wprowadzonych zmian. Wystarczy podesłać linka do tekstu znajomego. Żeby go przeczytać nie musi mieć nawet założonego konta w Draft. Do edycji tekstu konto jest już konieczne, ale wystarczy podać mail i hasło (jednokrotnie). Nie ma całe szczęście żadnej integracji z Facebookiem czy kontem Google. Jedyne czego nie ma w stosunku do Google Docs to jednoczesnej pracy kilku osób nad dokumentem z edycją widoczną na żywo (widać jaki użytkownik co pisze w którym miejscu, litra po literze). Trzeba jednak pamiętać, że przy pisaniu czystego, niesformatowanego tekstu taka współpraca na żywo jest raczej mało przydatna.

Tu pojawia się również unikatowa funkcja draft - "Ask a Pro", czyli poproś o pomoc profesjonalistę. Za niewielką opłatą 5$ za 15 minut i 10$ za 45 minut, chociaż nie wiem czy chodzi o czas oczekiwania na reakcję, czy czas potrzebny na przeczytanie i wprowadzenia poprawek, profesjonalny edytor jest w stanie wprowadzić swoje uwagi do tekstu, które będziemy mogli później zaakceptować bądź nie. Jak słusznie zauważa autor projektu, jeżeli czegoś naszym tekstom naprawdę potrzeba, to dodatkowej pary oczu.

You don't need writing software; you need someones feedback on your writing.

You don't need version control software; you need to find all the things you've written without fear.

You don't need distraction free text editors; you need to find ways to write more concisely, more clearly.

You don't need real time collaboration software; you need a bigger audience for your writing.

I'm working on Draft to provide what you need. What I need.

We need to be better writers.

-Nate

Nie mam wątpliwości, że zapewne wszyscy zatrudniani profesjonaliści są wyłącznie anglojęzyczni i niestety nikt nie przeczyta mojego tekstu w języku polskim. Być może z czasem, wraz z rozwojem projektu, uda się to zmienić, być może projekt znajdzie naśladowców na naszym podwórku? W niektórych sytuacjach chętnie bym z takiej pomocy skorzystał. Zobaczymy, być może kiedyś przetestuję działanie podczas pisania anglojęzycznego tekstu, tym bardziej, że jeżeli nie będziemy zadowoleni z uzyskanej pomocy i nie zaakceptujemy zmian, można otrzymać zwrot wydanych pieniędzy.

Oprócz tego Draft obsługuje język znaczników przeznaczony do formatowania tekstu Markdown oraz potrafi eksportować pliki tekstowe, pliki .md, jak i HTML, co oznacza, że możemy pobrać je na dysk. Nie zabrakło również integracji z takimi serwisami jak Dropbox, Google Drive, Evernote czy Box. Po zakończeniu edycji pliku z tych serwisów zmiany zostaną automatycznie zsynchronizowane.

Ten tekst powstał właśnie w Draft i bardzo przyjemnie pisało mi się w trybie pełnoekranowym przeglądarki. To faktycznie najlepszy serwis koncentrujący się po prostu na pisaniu treści na jaki trafiłem. Jedyna rzecz jakiej mi w nim brakuje, to zastąpienie zliczania słów ilością znaków ze spacjami, którymi posługuje się na co dzień. Reszta trafia idealnie w moje potrzeby i gorąco polecam wypróbowanie Draft samemu. Prawdą jest, że jeżeli mamy coś ciekawego do powiedzenia, to narzędzie nie będzie stanowiło żadnej przeszkody, choćby było to pisanie na telefonie, ale jak słusznie zauważa autor Draft, chyba nic nie jest w stanie bardziej pomóc, niż drugi człowiek, a wówczas wygoda udostępniania i podglądania wprowadzonych zmian ma duże znaczenie.

Na Draft trafiłem dzięki artykułowi w serwisie Tech Crunch.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

edytor tekstu