Recenzje

Recenzja pierwszego dodatku do Destiny 2 - Klątwa Ozyrysa. Żadna rewolucja...

Artur Janczak
Recenzja pierwszego dodatku do Destiny 2 - Klątwa Ozyrysa. Żadna rewolucja...
4

Destiny 2 doczekało się swojego pierwszego dodatku — Klątwa Ozyrysa (Curse of Osiris). DLC do sieciowej strzelanki od Activision dostępne jest od tygodnia. Postanowiłem dobrze się mu przyjrzeć i rzeczywiście sprawdzić, czy ten cały lament w internecie jest uzasadniony? Deweloper dostarczył nową lokację, nieco rozbudował fabułę, dodał uzbrojenie i wprowadził kilka innych zmian. Wydaje się, że tej zawartości jest całkiem niewiele, biorąc pod uwagę, że DLC kosztuje około 80zł. W tej cenie taki CDPRED dał graczom Wiedźmin 3: Krew i Wino z naprawdę dużą zawartością. Czy w takim razie Bungie poległo na całej linii i nie ma sensu kupować wspomnianego dodatku? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista.

Powrót do Eververse

Klątwa Ozyrysa dotyczy Weksów i planety Merkury. To właśnie ona została poddana wielkim modyfikacjom przez wspomnianą rasę. Ta natomiast przeprowadza różnego rodzaju symulacje, manipulując przy tym całym dostępnym środowiskiem. Od dawna szukają jak najlepszych warunków, które będą dla nich korzystne, ale jednocześnie nie będą zdatne dla nikogo innego. Taki obrót spraw zainteresował jednego z najpopularniejszych Guardianów — Ozyrysa, który ma zamiar pokrzyżować plany kosmitom. Oczywiście z naszą pomocą, bo jakby inaczej. Twórcy pozostali przy rozwiązaniach z podstawki, więc nie brakuje „klimatycznych” przerywników filmowych, gdzie poznajemy najważniejsze informacje dotyczące legendarnego Warlocka i planu Weksów. Szkoda tylko, że cała przygoda zbytnio skomplikowana i wciągająca nie jest.

Do tej pory sama postać Ozyrysa była schowana za aurą tajemniczości. Dostawaliśmy jedynie strzępki informacji, ale bez jakichkolwiek konkretów. Jako legenda całość sprawdzała się idealnie, bo gracze byli zaciekawieni, ale gdy twórcy odsłonili karty, to cała magia gdzieś uciekła. Sam Guardian to taki samolubny samotnik, który pozjadał wszystkie rozumy, ale jego działania mają jakiś wyższy cel. Na tyle istotny, że po trzech godzinach nie ma za bardzo po nim śladu, choć on mówi, że to jeszcze nie koniec. Jego duch, który przemawia kobiecym głosem, wydaje się o wiele bardziej interesujący, niż on sam. Zawsze to jakiś plus, bo to właśnie z nią spędzamy najwięcej czasu. Fabuła może sama w sobie zła nie jest, bo labirynt na Merkurym to ciekawe miejsce, ale brakuje tutaj trochę polotu. Do otoczenia nigdy nie mogłem się w grze Bungie przyczepić, tutaj nie jest inaczej. Teraz pozostaje endgame Destiny 2 z usprawnieniami dodatku. Co takiego się zmieniło na lepsze i gorsze?

Big, better, more...

DLC podnosi limit poziomu postaci z 20 do 25, natomiast samo światło można podnieść do 335 punktów. O ile te pięć podstawowych leveli uzyskacie praktycznie za samo uczestnictwo w kampanii dodatku, tak w przypadku Light zejdzie trochę więcej czasu. Ten możemy spędzić na nowo dodanej planecie, która nie oferuje dużego obszaru do eksploracji. Nowości związane z dodatkiem:

  • trzy misje patrolowe
  • jeden Zagubiony Sektor
  • trzy przygody i ich Heroiczne wersje (po ukończeniu fabuły)
  • jedną aktywność publiczną
  • wieża z wyznawcami Ozyrysa
  • Raid Lair (taki mniejszy Raid)
  • kuźnię znajdującą się w wieży, z którą związane są questy
  • nowy Heroic Strike
  • nowa mapę w Crucible (Wormhaven na razie tylko dla PS4)
  • nowe egzotyczne bronie / zbroje

Sami przyznacie, że aż tak mało tego wcale nie ma. Przygody na wyższym poziomie zawierające losowe modyfikatory znane z Nightfalli są naprawdę przyjemne i wymagające. Zarówno solo, jak i z przyjaciółmi. Trzeba je dobrze poznać, zanim uda się spełnić wszystkie warunki i zakończyć z pozytywnym wynikiem. Jeden event publiczny to rzeczywiście mało, ale przynajmniej został on dobrze zaprojektowany i wymaga więcej zaangażowania. Jego Heroiczna wersja również jest lepiej zrobiona. Dodajmy do tego wszystkiego nowe pukawki (wiele odświeżonych z pierwszego Destiny), zbroje, kolorki i wiele więcej. Dla zbieraczy i fanów nowych ciuszków jest w czym wybierać. Broń Prometheus Lens z dodatku, jest mocno niezbalansowana w PvP, przez co wystarczy przez chwilę potraktować gracza wiązką lasera, aby ten umarł. Nadal nie została ona poprawiona, ale przynajmniej przez 4 dni można go było znaleźć u handlarza Xura, czyli każdy mógł się w niego wyposażyć. Walki w Crucible to obecnie mocna dawka emocji, gdzie szanse się bardzo wyrównały. Mało kto używa wyrzutni, czy ataków specjalnych. Mnie takie “tymczasowe” rozwiązanie pasuje.

Bungie mogło bardziej się postarać

Szkoda natomiast, że nie wykorzystano potencjału Nieskończonego Lasu (Infinite Forest), który jest tylko w misjach fabularnych, albo później w przygodach. O wiele lepiej sprawdziłby się jako coś na bazie “szczelin” z Diablo III. Im głębiej go gracz eksplorował, tym większe wyzwania i łupy. W produkcji Blizzarda taki pomysł się sprawdził, czemu więc nie w D2? Lokacja z samogenerującymi się etapami, to całkiem ciekawe narzędzie, nie tylko ze względu na historię związaną z Ozyrysem. Jeżeli deweloper rozwinie jak należy ten obszar, to można by tam się bawić przez bardzo długi czas. Różne wariacje przeciwników, tu zwiększyć ich moc, tam rozmiar czy nawet kolory. Opcji jest naprawdę wiele, ale to Bungie musi chcieć i coś z tym zrobić. Na razie mamy jedynie niewykorzystany potencjał naprawdę pięknej scenerii.

Największe zło, które tak naprawdę dotyczy wprowadzenia samego DLC to ograniczenie do prestiżowego Raidu i Nighfalla. Osoby posiadające jedynie Destiny 2 nie będą w stanie w nich uczestniczyć ze względu na poziom światła. Na konsolach blokuje to zdobycie platynowego trofeum. Zagranie to jest naprawdę nie fair, ale Bungie zapewnia, że to naprawi. Deweloper sporo obiecuje, tylko ze spełnianiem tych obietnic im na razie słabo idzie. Zobaczymy, co przyniosą kolejne tygodnie. Obecnie sama społeczność jest niezadowolona, a liczba aktywnych graczy, zamiast rosnąć, spada. Nie taki był cel przy premierze Klątwa Ozyrysa prawda? Ja jestem cierpliwy, ale inni długo już nie wytrzymają, albo w ogóle nie wrócą. Potrzebne są zmiany, choć wiem, że wprowadzenie ich ani łatwe ani szybkie nie będzie.

Klątwa Ozyrysa to taka powtórka z rozrywki

Pierwsze DLC do poprzedniej części również nie zostało ciepło przyjęte przez społeczność. Oczekiwano czegoś naprawdę spektakularnego, a zamiast tego twórcy trochę rozszerzyli to, co ludzie znali z podstawki. Historia lubi się powtarzać, przynajmniej w teorii. Nie uważam, że Klątwa Ozyrysa to zły dodatek, bo spędziłem z nim ponad 20 godzin i bawiłem się świetnie. Mógłby być lepszy, większy i w ogóle, ale dostarczono go zaledwie trzy miesiące po premierze dwójki, więc nawet Bungie nie miało aż tyle czasu, aby przygotować drugiego Taken Kinga. W czym zatem tkwi problem, co tak bardzo rozgniewało ludzi, że w internecie ilość negatywnych opinii przytłacza zarówno oficjalne forum gry, jak i reddita?

Kontynuacja Destiny dostała wysokie oceny, wiele pozytywnych komentarzy, ale nie ustrzegła się pewnych wad. Niektórzy nazywają ją wydmuszką, gdyż gra, która jest reklamowana na coś wielkiego, w rzeczywistości nie oferuje tak wielu godzin dobrej zabawy. Po części podzielam tę opinię, ale ona mocno dotyczy samotnej rozgrywki. Jeżeli mamy paczkę, która jest chętna do walki, to: Strike, Nightfall, Crucible i Raid potrafią być szalenie satysfakcjonujące. Oczywiście, spędzając z tą grą naprawdę dużo czasu, można dojść do ściany. W tym momencie zaczyna wiać nudą i można wtedy zrobić dwie rzeczy: dobrze się bawić, zdobywać kolejne rzeczy i maksować wszystko, albo odejść. Jeżeli ktoś nie zagrzał sobie miejsca w endgame ze znajomymi, to omawiany dodatek tego nie zmieni. Nie jest on żadną rewolucją, a jedynie ewolucją tego, co oferuje podstawka. Jeżeli ktoś oczekiwał, nie wiadomo czego, jakiś mocnych zmian, to na pewno się zawiedzie. Deweloper zapowiedział, że planuje wprowadzić szereg rozwiązań, ale nie da się zrobić tego tak od razu. Ten tytuł jest za duży, aby w prosty i szybki sposób całkowicie go zmodyfikować. Na to potrzeba czasu.

DLC nie rozwiązuje więc problemów znanych z dwójki, rozbudowuje jedynie to, co już znamy i tyle. Można się z tym zgodzić lub nie. Podszedłem do niego na chłodno, a mimo to, dobrze się bawiłem. Do Was należy decyzja, czy chcecie dalej walczyć w świecie wykreowanym przez Bungie?

Ocena: 7.0/10

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu