Felietony

Czy warto nadal stosować SEO schematy?

Grzegorz Ułan
Czy warto nadal stosować SEO schematy?
32

Autorem artykułu jest Karol Dziedzic - SEO & SEM Specialist z firmy Adseo. Rok 2012 obfitował w wiele zmian algorytmu Google, których celem było podwyższenie jakości wyników wyszukiwania. W skrócie można by je określić jako próbę wywarcia na pozycjonerach zmiany koncepcji pozycjonowania stron...

Autorem artykułu jest Karol Dziedzic - SEO & SEM Specialist z firmy Adseo.

Rok 2012 obfitował w wiele zmian algorytmu Google, których celem było podwyższenie jakości wyników wyszukiwania. W skrócie można by je określić jako próbę wywarcia na pozycjonerach zmiany koncepcji pozycjonowania stron internetowych. Mam tutaj na myśli zmianę schematycznego podejścia do pozycjonowania stron, które charakteryzowało się pozyskiwaniem dużej ilości niskiej jakości linków za pomocą automatów i otwarcie oczu na to, że SEO to tylko jeden z kanałów reklamy w sieci, który powinien współgrać z innymi formami promocji marki w Internecie.

Teraz nadszedł czas, aby skupić się na pozyskiwaniu wartościowych linków, które poza przekazaniem mocy PR na dany anchor text również przeniosą nam na stronę wartościowy ruch, który z dużym prawdopodobieństwem zaowocuje dalszą konwersją. Dodatkowo podejście jakościowe będzie współgrało z budowaniem relacji w danej branży, co przyniesie wiele korzyści poza wyszukiwarką – ale to już prognoza na kolejny rok.

W związku z tym, że nie można dostać dyplomu SEO Guru oraz fakt, że ciągle mamy do czynienia ze zmianami algorytmu, jest wiele różnych technik i metod pozycjonowania. Mogą być one całkiem odmienne – jednak najważniejsze, aby były skuteczne w długim okresie czasu i nie urągały w wizerunek marki, której widoczność w sieci chcemy zwiększyć.

Częstym problemem występującym w Agencjach SEO są próby pozycjonowania stron jak najniższym kosztem i w jak największej ilości. Takie działania powodują rutynowe podejście do każdej nowej strony według z góry przyjętego w firmie schematu pozycjonowania. O ile taka praktyka jeszcze parę miesięcy temu mogła być skuteczna pod kątem małych i średnich firm (bo zarówno klient miał ruch na stronie/konwersje jak i Agencja miała profit) – tak teraz nie przynosi ona żadnego efektu, a w niektórych przypadkach może nawet zaszkodzić stronie klienta.

Z tego powodu podjąłem próbę stworzenia schematu klasycznego podejścia do pozycjonowania stron internetowych, który działał jeszcze w tym roku, a od którego po najbliższym sylwestrze warto byłoby powoli odchodzić. Nie wszystkie metody są nieskuteczne i nie każda technika spowoduje nałożenie kary na pozycjonowaną stronę. Każdy z Was prawdopodobnie znajdzie w tym artykule chociaż jedną metodę, która stała się SEO-dinozaurem lub też klasycznie, branżowo „przekłamaniem” – zatem polujcie ;)

Oczywiście możecie się nie zgadzać z tym co przeczytacie poniżej, albo mieć odmienne zdanie – taki urok naszej branży. Konstruktywna krytyka poparta kontrprzykładami jest zawsze mile widziana.

Omówmy temat rozpoczęcia działań dla strony, która nie została jeszcze objęta SEOpieką.

Wspomniane strony to nowi gracze na rynku, którzy do tej pory nie byli pozycjonowani. Pominiemy w tym artykule kwestie przejmowania źle pozycjonowanych witryn klientów i uzdrawiania ich profilu linków, tudzież innych mniej lub bardziej zagmatwanych scenariuszy.

Postaram się poniżej o uszeregowanie metod i technik pozycjonowania w zależności od skali przedsięwzięcia. Tak na chłopski rozum - co trzeba zrobić ze stroną, aby znalazła się w sławetnym topie, biorąc pod uwagę między innymi konkurencyjność fraz. Spróbuję przedstawić Wam kilka sposobów na osiągnięcie tego celu. Podzieliłem je na stopnie zaawansowania w skali od “to jest łatwe i proste”, aż do “jestem bardzo złym człowiekiem”.

Załóżmy więc bazową, czystą i klarowną sytuację. Nowa domena, bez historii, bez komplikacji.

Zanim zaczniemy obkładać naszą „świeżynkę” masą linków, musimy przysiąść na chwilę przy kawie i przemyśleć parę kluczowych spraw.

  1. Co chcemy osiągnąć poprzez pozycjonowanie?

    Czy chodzi nam o zwiększenie ruchu na stronie? Zapoznanie potencjalnych klientów z naszą marką/usługą/produktem? Zwiększenie sprzedaży? Nie ma co się oszukiwać, przecież chcemy na tym zarobić. Najważniejsze, aby nasza strona była przystosowana pod cele, które chcemy osiągnąć. Nie odstraszała ludzi, intrygowała i zachęcała do podjęcia działań skutkujących upragnioną konwersją (innymi słowy - żeby była jak najbardziej user friendly ze wskazaniem na maksymalizację ROI).

  2. Właściwy SEOplan

    Mamy tutaj na myśli określenie, przyjęcie i wdrożenie odpowiedniej strategii.
    Po pierwsze – dobór odpowiednich słów kluczowych pod wyznaczone cele.
    Po drugie – optymalizacja strony pod kątem fraz kluczowych (biorąc pod uwagę rozłożenie fraz kluczowych po strukturze strony).
    Po trzecie – wybór odpowiednich technik i metod pozycjonowania w zależności od poziomu zaawansowania projektu oraz dostępnych środków.
    Dodatkowo warto założyć profil na G+ oraz Fan Page (to już opcjonalnie, ale może pomóc w ramach budowania wizerunku brandu). Możemy też przemyśleć wdrożenie działań NPRS oraz zastosowanie marketingu szeptanego pod kątem zdobywania linków (np. za pomocą brandle.pl).

  3. Keep it Real!

    Niestety, pomimo swojej niespotykanej płodności, Paulo Coelho nie opublikował żadnej wzniosłej myśli na temat naturalnych profili linkowania strony, dlatego przyszedł mi z pomocą Ali G.Sposobów na wypromowanie strony za pomocą SEO jest wiele. Umownie dzielimy je na: działania teoretycznie zgodne z wytycznymi Google (tzw. „White Panties”) oraz wszelkie inne, podpadające pod naginanie regulaminu wyszukiwarki (skala kolorów odzieży od mniej więcej #ede do #000).

    Konkurencja wymaga kombinowania, skala przedsięwzięcia wymaga brudzenia jakiejś SEOwej części garderoby (kapelusza, majtek czy skarpetek). Tak naprawdę łatwiej podzielić działania SEO na skuteczne i nieskuteczne oraz na te, które w jakiś sposób niszczą wizerunek brandu w sieci lub go budują. Czasem zdarza się, że przekombinujemy do tego stopnia, iż Google pod jakimś pretekstem (zazwyczaj łamanie wytycznych) ściąga nas z SERP’ów (przez co naszą stronę możemy znaleźć na www.ktokolwiekwidzial.pl). Tak czy inaczej, musimy starać się o jak najbardziej naturalny profil linków prowadzących do naszej witryny (dostarczanie linków na frazy „kliknij tutaj”, „więcej” itd. to nie jest dobra metoda:) ). W tym momencie usłyszymy głos z tłumu „ale po co się męczyć, skoro możemy przejechać stronę jakimś automatem i też osiągniemy wyznaczony cel?”.

    Strategia „Keep It Real” będzie wymagała od nas większego nakładu pracy, bez dwóch zdań. Jednak osiągnięty efekt (ten sam, który możemy osiągnąć w mniej elegancki sposób) będzie długotrwały oraz bardziej odporny na zmiany algorytmu ukierunkowane pod niwelowanie SPAM’u (SEO Publications Automatically Manufactured).

    Naturalny profil linków jest tak samo łatwy do zdefiniowania jak założenia demokratycznego państwa prawnego. Niby mamy jakieś reguły i zasady, jednak nikt tego nie spisał i można tym dowolnie manipulować.

Jakiś czas temu natrafiłem na ciekawy test, którego autorem jest  Geoff Kenyon z Distilled. Może on rzuci Wam trochę światła na ten temat. Całe szczęście, czyta się to przyjemniej niż jakiś tam prawny bełkot. Publikacja może nie wybitnie ACT(A)’ualna, gdyż jest z końca stycznia, ale przynajmniej jest wszystko jasno napisane. Obejmuje ona zagadnienia związane z anchor’ami, nie ze źródłami pozyskiwania linków.

Jako ścisłe umysły potrzebujemy mieć odniesienie do jakiejś stałej, dostępnej dla wszystkich skali, aby mieć o co oprzeć proces wnioskowania i podejmowania decyzji. Chwilowo najodpowiedniejszą skalą konkurencyjności fraz jest ta zaimplementowana w narzędziu SEOMoz’a – Keyword Difficulty Tool. Oczywiście nie jest ona idealna. Może mieć zaburzone dane, gdyż opiera się na danych pozyskanych za pomocą MOZ’owego crawlera, który niestety nie jest w stanie zindeksować wszystkich linków, nie dociera do każdej strony (można go swobodnie wyciąć w robot.txt – wtedy nie dobierze się nam do zaplecza) oraz jest podatny na manipulacje.

Poniższa tabela przedstawia przykładowe poziomy zaawansowania projektu, w zależności od wyniku badania konkurencyjności frazy narzędziem KDT. Poniższy podział nie jest sztywnym wyznacznikiem, daje tylko pogląd na sytuację.

Level 1 - Daj się jej zaindeksować!

Z nową domeną trzeba się obchodzić troszeczkę jak z jajkiem. Delikatnie, byleby nie stłuc. Zatem naszą zoptymalizowaną stronę dodajemy do wyszukiwarki, w razie potrzeby pingujemy za pomocą np. OmniPing lub PingSEOMaster. Podpinamy stronę dodatkowo pod Webmaster Tools’y i dodajemy mapę strony, co również przyspieszy proces indeksacji. W przypadku niszowych fraz i tych, gdzie konkurencja jest niewielka, lądujemy w topie do miesiąca czasu.

Level 2 – Be Gentle!

Przejdźmy do kolejnego etapu, gdzie okazuje się, że pingowanie i indeksacja sprawy nie załatwia. Co teraz? Czas dostarczyć stronie linków. Na tym etapie złym pomysłem jest tworzenie projektów do katalogów za pomocą automatów (OmniSpeed lub Publiker - chociaż z nazwą OmniAdder też się czasem spotykam) albo blastowanie różnym innym masowym softem. Na samym początku nie chcemy dostarczać stronie wielu linków o marnej wartości. Tworzenie zaplecza na ten moment również nie jest konieczne.

Co zatem? Najprostszym rozwiązaniem będzie dostarczenie linków z dobrych i łatwo dostępnych źródeł jak np. z darmowych SEOKatalogów lub innych skryptów o wysokim Page i Domain Authority (porządne płatne katalogi są także pożądane – patrz lista cezzy’ego, pytanie czy mamy na to fundusze). Najprościej jest stworzyć odpowiednio zsynonimizowany tekst (np. za pomocą SEOLenivca) i użyć narzędzia, które uprzyjemni nam tą prace np. SEOLight. Jeżeli macie w posiadaniu skuteczny automat do SEOków – dobra Wasza, warto z niego skorzystać (polecam SeoCat’a, odradzam Publikera – szkoda nerwów).

Biorąc pod uwagę czas moderacji i indeksacji wpisów z katalogów można dodatkowo stworzyć popularnego „precla” i podlinkować strukturę strony (wpisy z katalogów załatwiają nam sprawę fraz opartych o stronę główną). Po otrzymaniu zwrotek z dodań do katalogów i pressel pages, pingujemy nasze wpisy i czekamy na efekt. Tak pi razy oko powinniśmy otrzymać zadowalające efekty do 45 dni. Za pomocą stałego SWL (raczej Statlink, chociaż jak ktoś ma spory budżet to Prolink, na pewno nie SEOPilot) można również osiągnąć zamierzony efekt – chyba, że już jesteście zrażeni do tego typu rozwiązań.

Ogłoszenia parafialne (podyktowane częstymi grzeszkami):

  • stronę główną obciążamy większa ilością linków niż podstrony
  • linkując po strukturze strony nie crossujemy anchorów. Podstrona o marchewkach otrzymuje linki z anchorem w obrębie tematyki marchewek, nie mieszamy tego z pietruszką, ani kapustą! System linkowania byle jak, byleby linki były - nie do końca się sprawdza
  • w preclu powinien (chociaż każdy Specjalista SEO wie lepiej) wystąpić tylko 1 link, kierujący do odpowiedniej podstrony pozycjonowanego serwisu, z odpowiednim anchorem. Jeżeli pozycjonowana przez nas strona powinna otrzymywać linki tylko do strony głównej, wtedy z precla puszczamy link do strony głównej
  • ze źródeł o większym autorytecie kierujemy linki Exact Match (np. SEOków), ze słabszych rozbudowujemy anchory wokół głównej frazy (Partial Match)

Level 3 – Czas zakasać rękawy

Na tym levelu możemy podziałać dwutorowo. Z pomocą naszego zaplecza lub też bez. Zalecane jest oczywiście bazowanie na własnym, ale poradzimy sobie też bez jego pomocy.

  • Z zapleczem (pożądana wersja)

    W zależności od tego czym dysponujemy, plan działania jest następujący. Ze stron powiązanych tematycznie rozprowadzamy po naszym zapleczu linki, według zasady: ze strony głównej zapleczówki do strony głównej klienta.

    Z nietematycznego zaplecza najlepiej linkować z jego podstron do podstron serwisu pozycjonowanego. Później, co fabryka dała, linkujemy nasze zaplecze, żeby przekazywało moc dalej. Nie niszczymy profilu linków strony docelowej automatami do katalogowania. Możemy natomiast zastosować linkowanie za pomocą Senuke XCR oraz ewentualnie dopalić XRumer’em lub Scrapebox’em (wymagana odpowiednio przefiltrowana lista – nie spamujemy, zwiększamy różnorodność linków prowadzących do naszej strony). Możemy zastosować również popularne szepty zamiast wspomnianych automatów, znanych powszechnie jako spamiarki. Dostępne jest gro innych softów, jednak jeśli posiadamy własne zaplecze, to nie próbujmy rujnować profilu linków w pogoni za zdobyciem linku z każdej witryny w sieci, o ile nie ma takiej potrzeby.

  • Bez zaplecza (mniej pożądana wersja)

    W przypadku braku zaplecza musimy skupić wszelkie swoje siły na dostępnych softach, linkujących po zewnętrznych źródłach. Zatem zaprzęgamy do pracy automaty do katalogów i precli (tutaj przydaje się bez dwóch zdań OmniSpeed), linkując odpowiednio naszą stronę. Podlinkowywujemy wpisy do katalogów lub precle na zewnętrznych źródłach (tym samym wkładamy dużo pracy w podlinkowanie czyjegoś zaplecza tworząc odpowiednie piramidy). Umiejętnie dopalamy stronę za pomocą Senuke XCR, XRumer’a czy też Scrapebox’a (lub zamiennie szepty!). Przy braku zaplecza należy również przemyśleć dodanie większej ilości wpisów do płatnych katalogów (póki jeszcze mają wartość). Co do systemów SWL, jestem nieco sceptyczny, aczkolwiek systemy wymiany linków stałych takich jak np. Statlink mogą nam jeszcze pomóc. Prolink na dużą skalę jest nieco nieopłacalny, ale może okazać się skuteczny (o ile wykupi się odpowiednie linki).

Level 4 – Bądź jak Bob Budowniczy!

Jeżeli fraza podlega pod ten level, to bez zaplecza ciężko będzie powalczyć. Naturalnie można – jest to wtedy bardziej skomplikowane zadanie (wymagające pokaźnej wiedzy, odpowiednio skonfigurowanych softów, wyczucia i doświadczenia).

W skrócie: budujemy i linkujemy tematyczne (nie jest to wymagane, ale mile widziane) zaplecze, a następnie linkujemy z zaplecza do strony. Brzmi banalnie, jednak na temat budowy zaplecza można by napisać pokaźną publikację. Nie ma jednej, niezawodnej i skutecznej koncepcji jego budowy.

Od razu powiem – stworzenie zaplecza wokół jednej sub-sub-subdomeny domeny regionalne,j w ilości ponad tysiąc, nie jest dobrym rozwiązaniem. Kto by pomyślał, że w erze SEO 2.0 można jeszcze napotkać na takie dinozaury, a jednak udało mi się znaleźć w sieci taki twór.

Level 5 – Let the game begin

Ten poziom jest niczym styl wolny w sportach walki. Mamy wiele technik, które zaowocują naszym zwycięstwem. Nie skupiamy się tutaj w 100% na pozycjonowaniu, musimy również spróbować dopiec konkurencji w mniej lub bardziej drastyczny sposób.
Biorąc pod uwagę mnogość rozwiązań i fakt, że nie wszystkie z nich są politycznie poprawne, odwołam się do wypowiedzi Ryana Jonesa z PubCon’u, który miał miejsce w Vegas (listopad ubiegłego roku).

Dobre wyważenie podejmowanych działań to klucz do sukcesu, a co za tym idzie - zysku. Odpowiednie gospodarowanie środkami i czasem potęguje zysk. Nie ma co przepłacać! Testujmy, planujmy działajmy z chirurgiczną precyzją.

Postanowienie noworoczne? Proponowałbym przestawić się na budowanie relacji pod kątem pozyskiwania linków niż w inwestowanie w kolejne seo-automaty. Czas porzucić łatwo rozpoznawalne schematy i zacząć działać bardziej kreatywnie. Przyniesie Wam to o wiele więcej korzyści i to nie tylko związanych z występowaniem Waszej strony na wysokich pozycjach.

Grafika.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu