Mobile

Calm technology jako przyszłość aplikacji mobilnych

Grzegorz Marczak
Calm technology jako przyszłość aplikacji mobilnych
6

Żyjemy w ciekawych czasach określanych mianem ery informacji, gdzie dane nazywane są nową ropą. Gdyby jednak spojrzeć na te czasy inaczej, można je nazwać erą rozproszenia. Dzwoniące telefony, powiadomienia o nowych e-mailach, komunikaty z Twittera, Facebooka, WhatsApp, Chrome, Safari, wiele otwartych kart w przeglądarce oraz nieustannie włączone urządzenia mobilne to coś całkiem innego. Jesteśmy dziś stale podłączeni do sieci i coraz głębiej zanurzamy się w strumieniu informacji. Wszystkie urządzenia walczą o naszą uwagę, zajmujemy się wszystkim naraz, jesteśmy przeładowani informacją.

Autorem wpisu jest Wojciech Koszut, Kierownik Departamentu Rozwoju Technologii i Usług Digital Virgo.

Calm technology – co to jest?

Czy technologia, która nas tak osaczyła, w jakikolwiek sposób próbuje to rozwiązać ?

Odpowiedzią na to może być Calm technology. Według Wikipedii jest to rodzaj technologii informacyjnej, w której oddziaływanie z użytkownikiem zazwyczaj nie znajduje się w centrum uwagi, ale występuje wtedy, gdy jest niezbędne. Panowie Mark Weiser i John Seely Brown definiują wspomnianą technologię jako taką, "która informuje, ale nie wymaga naszego skupienia i uwagi”. Koncepcja ta została stworzona przez naukowców z Xerox Palo Alto Research Center.

Technologia definiuje trzy główne zasady:

  • Calm technology powinna umożliwiać łatwe przełączanie się pomiędzy centrum uwagi użytkownika a jego minimalnym zaangażowaniem.
  • Calm technology powinna zwiększać zaangażowanie użytkownika przy wykorzystaniu minimalnej jego uwagi. Stwarza to przyjemne doświadczenie użytkownika, ponieważ nie jest on nadmiernie obciążony informacjami.
  • Calm technology powinna pozwalać użytkownikowi na zachowanie świadomości otoczenia.

Takie podejście powoli wkracza do naszych smartfonów oraz smartwatche’y, zmieniając nasze aplikacje oraz sposób korzystania z nich. Aplikacje jako niezależne byty tracą na znaczeniu, natomiast jako narzędzia publikacji notyfikacjami (w powiązaniu z konkretnymi zdarzeniami) – stają się coraz istotniejsze. Wspomniana zmiana podejścia wpłynie na to, co projektujemy oraz to, jak będziemy korzystać z usług.

Jak zmienia się użytkowanie aplikacji?

Aktualnie większość aplikacji i stron internetowych, nie jest już autonomicznymi tworami, które przyciągają użytkowników. Taka wersja aplikacji czy stron szybko zanika – teraz, gdy mamy do dyspozycji wiele ekranów, urządzeń, sposobów dostępu do informacji, konieczna jest większa elastyczność, m.in. podzielenie zakresu działania i odpowiednie przedstawienie informacji. Dobrym przykładem jest Facebook, który nie jest już stroną albo aplikacją a ekosystemem instancji klas (ludzi, zdjęć, filmów, komentarzy, firm, marek, reklam, aplikacji etc.). Jeżeli dodatkowo umożliwimy użytkownikowi kontynuację czynności, którą uprzednio wykonywał na innym urządzeniu, będziemy mieć do czynienia z zunifikowaną platformą dostępu do informacji. Użytkownik będzie mógł nadal korzystać z interesujących go informacji, niezależnie od urządzenia.

Jak już wspomniałem model aplikacji jako niezależnego bytu, przestaje działać. Przyczyn takiego stanu rzeczy możemy się doszukiwać w dużej ilości informacji, które są już dostępne w setkach aplikacji zainstalowanych na naszych telefonach.

Obecnie notyfikacje wzbudzają nasze zainteresowanie i przykuwają uwagę, to one stają się głównym interfejsem interakcji z aplikacją. Możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że w przyszłości powiadomienia będą podstawowym punktem dostępu do usług mobilnych i wszystkich interakcji z telefonem.

Zarówno iOS8 jak Android KitKat czy nowszy Lollipop/M wprowadziły interaktywne notyfikacje, które umożliwiają nam obsługę podstawowych akcji bez otwierania aplikacji. Jest to pierwszy krok, który realizuje część założeń calm technology. Dzięki temu możemy przetwarzać dane w krótkich chwilach naszego zaangażowania – zwiększa to naszą wydajność, w szczególności w zadaniach, które wykonujemy cyklicznie. Wciąż będzie przybywać rzeczy, które możemy załatwić za pomocą pojedynczego kliknięcia.

Aplikacje stają się narzędziami do informacji i komunikacji. Prędzej powiemy, że są usługami, niż, jak do tej pory, tylko odseparowanymi bytami.

Notyfikacje nie są jedynym elementem, który podlega zmianom w naszych systemach operacyjnych. Dużo ciekawszym jest trend zmierzający ku tzw. personalnym asystentom, takim jak Cortana, Google Now czy Siri. Skupię się na omówieniu Google Now ze względu na to, że najbardziej znanym przykładem, a działa na podobnej zasadzie jak konkurencja.

Google Now – o co chodzi?

Na początek trochę historii. W 2010 roku Google kupuje mało znaną firmę Metaweb, zajmującą się sieciami semantycznymi, które, mówiąc w skrócie, wyłuskują i łączą informacje z wielu źródeł danych tak, aby nadać im logiczny sens.

W maju 2012 Google pokazał swój Knowledge Graph, który już wtedy zawierał około pół miliarda encji wiedzy. Aktualnie Knowledge Graph zasilany jest niemal tylko online (danymi pochodzącymi z całego świata) i jest integralną częścią Google Search. Google rozwija go pod kątem rozumienia nie tylko suchych faktów, ale również pod kątem odpowiedzi na pytania typu, np. Czy Terminator: Genesis to nędza jakich mało ?

Rozwiązanie to także idealnie odpowiada na potrzebę użytkowników urządzań mobilnych, czyli podaje jedną odpowiedź na zadane pytanie. Nikt nie chce przeglądać listy setek możliwości dopasowując je do kontekstu i weryfikując z osobna każdy rekord.

I tak dochodzimy do powstania Google Now w lipcu 2012, który był częścią systemu Android 4.1 “Jelly Bean”, a od maja 2013 jest także dostępny na urządzenia z iOS. Jest to typowy personalny asystent, który wykorzystuje tzw. karty do prezentowania informacji. Karty dobierane są w taki sposób, by najlepiej spełniały oczekiwania użytkownika – muszą być istotne w danej chwili. I tu jest ważne stwierdzenie: „w danej chwili”.

Jak to się dzieje, że Google Now zna, lub wydaje mu się, że zna kontekst informacji ? Do tego celu wykorzystuje szereg algorytmów i heurystyk - można powiedzieć, że Google Now używa danych użytkownika, żeby “myśleć” podobnie jak on. Dane pochodzą z bardzo wielu źródeł, którymi zasilany jest według mojej wiedzy Google Knowledge Graph, w tym:

  • kalendarz
  • poczta Gmail
  • lokalizacja na podstawie odczytów z telefonu

Dane te są agregowane, w specjalnej przestrzeni użytkownika, a później łączone z danymi dostępnymi publicznie, takimi jak:

  • rozkłady jazdy
  • rozkłady lotów
  • natężenie ruchu
  • alarmy publiczne

System również uczy się z wykorzystaniem ciągle doskonalonych algorytmów Deep Learning, i potem możemy cieszyć się np.: takimi obrazkami:

Google Now, automatycznie pokazuje, w swoim przekonaniu, najważniejsze karty: giełda, rozkład jazdy z najbliższego przystanku, albo informację, o której godzinie powinniśmy wyjść na spotkanie, aby przybyć na czas. Takie podejście jest więc modelowym przykładem idei calm technology. Może nie jest jeszcze perfekcyjne, ale na pewno jest to dobry początek. Tak naprawdę, im więcej taka usługa zgromadzi danych o nas, tym lepiej będzie się mogła do nas dopasować.

Jakie są dalsze kierunki rozwoju?

Wszyscy trzej potentaci: Apple, Google i MS, prowadzą na tym polu bardzo intensywne badania w kierunku rozwoju swoich usług. Ostatnio zapowiedziane Proactive Siri czy Google Now on Tap będą wspierać:

  • zaawansowane wyszukiwanie video i zdjęć,
  • sugestie dotyczące muzyki,
  • automatyczne uzupełnianie listy odbiorców dla wydarzeń oraz i zdarzeń (Siri).

Moim zdaniem, te wszystkie nowości będą się szybko przyjmować, ponieważ naprawdę ułatwiają życie. Minusem rozwiązanie jest to, że wspomniane usługi bardzo głęboko sięgają do naszych prywatnych danych - harmonogramu, kontaktów, nawyków, lokalizacji, z drugiej strony, jednak dzięki temu calm technology może być naprawdę użyteczne. Plusem jest to, że usługi się nas uczą, dzięki czemu jednym kliknięciem możemy zrobić/sprawdzić znacznie więcej, niż do tej pory uruchamiając dziesiątki aplikacji.

Dla niektórych osób może to być minus, gdyż jest to robione kosztem naszej prywatności, ale tutaj musimy pójść na kompromis, aby uzyskać to, co chcemy. Nie ma co ukrywać: Google, Apple czy MS już bardzo wiele wiedzą o naszym codziennym życiu. Firmy te będą musiały rozwiązać kwestie prywatności - w innym przypadku odstraszą zainteresowanych użytkowników.

Źródła: 1,2,3,4,5,6,7,8.

Foto Image of young female reading sms on the phone in cafe vis Shutterstock.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu