Felietony

Bill Gates mówi o energetycznym cudzie w ciągu 15 lat. Oby miał rację

Maciej Sikorski
Bill Gates mówi o energetycznym cudzie w ciągu 15 lat. Oby miał rację
60

Bill Gates potrafi zrobić wokół siebie dużo szumu - przykładem ostatnie dni, gdy media mówią o nim w kilku różnych kontekstach. Ale trudno się temu dziwić: to najbogatszy człowieka świata (przynajmniej w rankingach), osoba, która współtworzyła wielką firmę technologiczną i przyczyniła się do rozwoju branży, filantrop... A najciekawsze jest to, że Gatesa po prostu miło/dobrze się słucha i można powiedzieć/napisać, że nie wygaduje on totalnych głupot - Gates podejmuje bardzo ważne tematy, zachęca innych do rozmowy, nauki, refleksji, działania...

Niejednokrotnie pisałem na AW o Gatesie, jego wypowiedziach i projektach. Ostatnio niewiele w tym technologii, Microsoftu i branży, a więcej pytań o przyszłość, ale też o teraźniejszość - tę niezbyt miłą dla oka i ucha człowieka Zachodu, tę, o której wolelibyśmy nie wiedzieć. Dotyczy to np. pracy dzieci, o której pisałem kilka tygodni temu. Dotyczy to w ogóle ludzkiej pracy, jej warunków, płacy, sprawiedliwości społecznej, na którą z wiekiem Gates zaczął zwracać większą uwagę. Nie jest w tym sam - działa wraz z żoną, z którą prowadzi fundację. A owa fundacja listy pisze.

Państwo Gates opublikowali swoje listy, przesłania na rok 2016. I na dobrą sprawę to do nich Was dzisiaj odeślę, sam nie będę się rozpisywał. Zwłaszcza na temat części Melindy Gates, bo to temat na osobny wpis, osobną dyskusję. Komunikowałem w tytule kwestię energii, więc przy nich zostanę. Tak, Bill Gates w swojej części listu mówi o energii. Zapotrzebowaniu na nią, jej produkcji i konsumpcji. Bez owijania w bawełnę pisze o tym, że blisko 1/5 populacji globu nie ma dostępu do energii elektrycznej. A bez energii, zwłaszcza taniej energii, nie można wyjść z biedy, nie można się rozwijać.

Były szef Microsoftu chce, by czytelnik wyobraził sobie, że nie ma komputera, lodówki, klimatyzacji, że światło nie zapala się w jednej chwili, gdy pstryknie się w guzik. Jest świeca, ognisko albo... ciemność. W efekcie jest też bieda, z której bardzo trudno się wyrwać. To jednak tylko połowa problemu. Drugą stanowi fakt, że energia, z której my korzystamy, pochodzi w przeważającej mierze ze spalania paliw kopalnych. Ten proces poważnie zwiększa emisję dwutlenku węgla do atmosfery i wpływa na zmianę klimatu - znacie temat, nie trzeba go pewnie tłumaczyć. Ale warto zwrócić uwagę na to, o czym mówi autor listu: zmiana klimatu uderzy najbardziej w najbiedniejszych. Patrząc na mapy, prognozy, wyliczenia czy doniesienia prasowe, trudno się z tym nie zgodzić.

Niejednokrotnie pisałem na AW o Gatesie, jego wypowiedziach i projektach. Ostatnio niewiele w tym technologii, Microsoftu i branży, a więcej pytań o przyszłość, ale też o teraźniejszość - tę niezbyt miłą dla oka i ucha człowieka Zachodu, tę, o której wolelibyśmy nie wiedzieć. Dotyczy to np. pracy dzieci, o której pisałem kilka tygodni temu. Dotyczy to w ogóle ludzkiej pracy, jej warunków, płacy, sprawiedliwości społecznej, na którą z wiekiem Gates zaczął zwracać większą uwagę. Nie jest w tym sam - działa wraz z żoną, z którą prowadzi fundację. A owa fundacja listy pisze.

Państwo Gates opublikowali swoje listy, przesłania na rok 2016. I na dobrą sprawę to do nich Was dzisiaj odeślę, sam nie będę się rozpisywał. Zwłaszcza na temat części Melindy Gates, bo to temat na osobny wpis, osobną dyskusję. Komunikowałem w tytule kwestię energii, więc przy nich zostanę. Tak, Bill Gates w swojej części listu mówi o energii. Zapotrzebowaniu na nią, jej produkcji i konsumpcji. Bez owijania w bawełnę pisze o tym, że blisko 1/5 populacji globu nie ma dostępu do energii elektrycznej. A bez energii, zwłaszcza taniej energii, nie można wyjść z biedy, nie można się rozwijać.

Były szef Microsoftu chce, by czytelnik wyobraził sobie, że nie ma komputera, lodówki, klimatyzacji, że światło nie zapala się w jednej chwili, gdy pstryknie się w guzik. Jest świeca, ognisko albo... ciemność. W efekcie jest też bieda, z której bardzo trudno się wyrwać. To jednak tylko połowa problemu. Drugą stanowi fakt, że energia, z której my korzystamy, pochodzi w przeważającej mierze ze spalania paliw kopalnych. Ten proces poważnie zwiększa emisję dwutlenku węgla do atmosfery i wpływa na zmianę klimatu - znacie temat, nie trzeba go pewnie tłumaczyć. Ale warto zwrócić uwagę na to, o czym mówi autor listu: zmiana klimatu uderzy najbardziej w najbiedniejszych. Patrząc na mapy, prognozy, wyliczenia czy doniesienia prasowe, trudno się z tym nie zgodzić.

Amerykański miliarder widzi potrzebę, nawet konieczność, dostarczenia energii grubo ponad miliardowi ludzi, ale dostrzega też problem w postaci jej pochodzenia - jeżeli będzie to energia z węgla czy ropy, to pojawi się problem. Alternatywa? Kolejny kłopot. Gates zauważa, ze magazynować energii nie potrafimy w odpowiedni sposób, a zielone źródła są, przynajmniej w obecnym wydaniu, niewystarczające. Ma całkowitą rację - hasła z wiatrakami i panelami słonecznymi fajnie brzmią, w niektórych miejscach to dobre rozwiązania, lecz całego świata nagle nie przełączymy na energię czerpaną z wiatru i Słońca. Czego nam zatem potrzeba?

Według Gatesa: cudu. Przy czym nie opisuje tego w kategorii "niemożliwe". Dla niego Internet, komputer czy szczepionki są cudami. Ludzie nad nimi pracowali, inwestowano pieniądze, popełniano błędy, uczono się, czasem trwało to dekady, ale efektem był "cud", przejaw ludzkiego geniuszu. Podobnego scenariusza były CEO Microsoftu spodziewa się w zakresie pozyskiwania energii - jego zdaniem, w ciągu 15 lat może dojść do zmian, które poważnie wpłyną na nasz świat. Jest jedno "ale" - to nie zrobi się samo. Potrzebne są tysiące projektów, rzesze ludzi zaangażowanych w ich rozwój oraz... góra pieniędzy, dzięki której dokona się przełom.

Czy Gates ma rację? Z pewnością właściwie definiuje problem. A to nie napawa optymizmem i uwypukla poważny problem. Dlatego chciałbym, by nie mylił się co do swojej prognozy - obyśmy za 15 lat mogli mówić o cudzie.

Jeszcze raz zachęcam do przeczytania listów Gatesów.

Amerykański miliarder widzi potrzebę, nawet konieczność, dostarczenia energii grubo ponad miliardowi ludzi, ale dostrzega też problem w postaci jej pochodzenia - jeżeli będzie to energia z węgla czy ropy, to pojawi się problem. Alternatywa? Kolejny kłopot. Gates zauważa, ze magazynować energii nie potrafimy w odpowiedni sposób, a zielone źródła są, przynajmniej w obecnym wydaniu, niewystarczające. Ma całkowitą rację - hasła z wiatrakami i panelami słonecznymi fajnie brzmią, w niektórych miejscach to dobre rozwiązania, lecz całego świata nagle nie przełączymy na energię czerpaną z wiatru i Słońca. Czego nam zatem potrzeba?

Według Gatesa: cudu. Przy czym nie opisuje tego w kategorii "niemożliwe". Dla niego Internet, komputer czy szczepionki są cudami. Ludzie nad nimi pracowali, inwestowano pieniądze, popełniano błędy, uczono się, czasem trwało to dekady, ale efektem był "cud", przejaw ludzkiego geniuszu. Podobnego scenariusza były CEO Microsoftu spodziewa się w zakresie pozyskiwania energii - jego zdaniem, w ciągu 15 lat może dojść do zmian, które poważnie wpłyną na nasz świat. Jest jedno "ale" - to nie zrobi się samo. Potrzebne są tysiące projektów, rzesze ludzi zaangażowanych w ich rozwój oraz... góra pieniędzy, dzięki której dokona się przełom.

Czy Gates ma rację? Z pewnością właściwie definiuje problem. A to nie napawa optymizmem i uwypukla poważny problem. Dlatego chciałbym, by nie mylił się co do swojej prognozy - obyśmy za 15 lat mogli mówić o cudzie.

Jeszcze raz zachęcam do przeczytania listów Gatesów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Światbill gatesenergiahot