Microsoft

Barcelona porzuca Microsoft. Ktoś już popełnił ten sam błąd

Jakub Szczęsny
Barcelona porzuca Microsoft. Ktoś już popełnił ten sam błąd
257

I wcale tu nie chodzi o moje "przygody" z Ubuntu. Jak się okazuje, administracja Barcelony - stolicji Katalonii myśli o tym, by porzucić produkty Microsoftu na rzecz rozwiązań open-source'owych. Wspominaliśmy dla Was o tym, że jedno miasto zrobiło podobnie i... bardzo gorzko tego pożałowało.

W roku 2018, miasto ma przeznaczyć swój budżet na oprogramowanie w 70 procentach na rozwiązania open source'owe. Kolejny będzie jednak szczególny - wtedy już cała administracja ma pracować tylko na rozwiązaniach alternatywnych dla tych od Microsoftu. Jak wynika z planu Barcelony, już na wiosnę 2019 roku można spodziewać się ukończenia przejścia na oprogramowanie open-source. Oprócz samego faktu przejścia na alternatywne oprogramowanie, planowane są odpowiednie szkolenia pracowników oraz zatrudnienie dodatkowych osób, które będą czuwać nad "bezbolesnością" przejścia. Niestety, jak pokazują całkiem świeże jeszcze wydarzenia z Zachodu, wybranie darmowych alternatyw wcale nie gwarantuje bezproblemowości - ukryte koszty czają się w słabo dostrzegalnych kwestiach. O tym włodarze Barcelony nie myślą, o tym niestety bardzo gorzko przekonało się... Monachium.

O ile kwestia przeglądarki internetowej, czy też pakietu biurowego to wcale nie tak newralgiczne punkty, tak już planowane przejście np. z Outlooka oraz Exchange Server na LibreOffice / Open-Xchange może być kłopotliwe. Dodatkowo, Barcelona prawdopodobnie rozstanie się z Windowsem na rzecz Ubuntu.

Administracja w Monachium w podobny sposób walczyła z rozwiązaniami Microsoftu i... bardzo szybko tego pożałowała

O ile rzeczywiście uda się dzięki temu znacząco zmniejszyć koszty licencjonowania oprogramowania, to niestety wzrosną te, które są związane ze szkoleniem pracowników, tworzeniem specjalistycznych aplikacji do obsługi istniejącej infrastruktury i supportem. Przykład Monachium jednoznacznie wskazał, że te niedogodności mogą okazać się nie do przyjęcia w administracji publicznej i mogą przynieść znacznie więcej szkody niż pożytku.

Monachijska administracja ponadto miała problem z obsłużeniem niektórych newralgicznych funkcjonalności związanych bezpośrednio z działaniem miasta. Potrzebne było zatrudnienie dodatkowego sztabu deweloperów, którzy byli w stanie zaprowadzić w tych kwestiach porządek i niestety, w ciągu tylko jednego roku okazało się, że koszty związane z utrzymaniem wysoko wykwalifikowanych specjalistów przewyższają oszczędności, jakie wytworzyły się po porzuceniu płatnych programów. Podobnie sprawa miała się z supportem oraz szkoleniami - w urzędach zaś panował ciągły bałagan z powodu niemożności wykonania przez pracowników operacji, które w środowisku Windows zajmowały im dosłownie sekundy.

Za przejściem na open-source'owe odpowiedniki jest przede wszystkim burmistrz, który zdaje się być entuzjastą alternatywnego oprogramowania. Urzędnicy zaś bardzo ostrożnie podchodzą do tego pomysłu, który w kontekście doświadczeń Niemców może wydawać się nieco nierozważny. Z drugiej strony pokazuje to jak bardzo jesteśmy uzależnieni od płatnego oprogramowania i powiązanych z nim ekosystemów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu