Amazon

Amazon szykuje coś dużego: to będzie usługa totalna od Chin do USA i Europy

Maciej Sikorski
Amazon szykuje coś dużego: to będzie usługa totalna od Chin do USA i Europy
5

Amazon był jedną z gwiazd poprzedniego roku: firma poważnie urosła na giełdzie, jej CEO powędrował do góry na liście najbogatszych ludzi świata. Niektórzy uważają, że to sztuczne pompowanie balonu, że euforia jest zbyt duża, jeśli weźmie się pod uwagę, ile zarobiła korporacja w tych "lepszych" kwartałach. To nie były porażające sumy, ale firma o sobie przypomniała, pokazała, że może zarabiać: jeśli nie na głównym biznesie, to na chmurze, która dynamicznie rośnie. A może obok tych segmentów pojawi się jeszcze jeden wielki filar?

Na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy (teraz już nawet kwartałów), Amazon wykonał sporo ciekawych ruchów. Jednocześnie zaczęto wyciągać doniesienia i dokumenty z bardziej odległej przeszłości, przywoływać świeże plotki i zbierać to wszystko do kupy. Po ułożeniu puzzli okazuje się, że amerykański gigant e-handlu może się stać gigantem w branży logistycznej. To nie nastąpi za rok, korporacja nie zdominuje branży nawet za pięć czy dziesięć lat. Powoli staje się jednak jasne, ze ochoczo wkracza na tę ścieżkę i będzie nią podążać w przyszłości bez oglądania się na innych.

Kup pan lotnisko

Świeże plotki wskazują na możliwość przejęcia przez Amazon lotniska Hahn. Port lotniczy przynosi straty i szuka się dla niego nowego właściciela. Zainteresowany jest ponoć Amazon i na dobrą sprawę nie powinno to dziwić - wystarczy spojrzeć na mapę. Lotnisko ulokowane jest po zachodniej stronie Niemiec: niedaleko państw Beneluksu oraz granicy z Francją, w pobliżu centrów logistycznych amerykańskiej korporacji. Naprawdę ciekawa lokalizacja, jeśli weźmie się pod uwagę, jak działa firma Bezosa. I jak może działać.

Nim przejdę dalej, napiszę, że ewentualne przejęcie tego portu może być szansą dla któregoś z polskich lotnisk - potwierdzi się, że korporacja jest zainteresowana rozwojem przez takie przejęcia, a rzeczony port jest oddalony od wschodnich landów i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, do których Amazon może w końcu wejść. Skoro firma buduje w Polsce centra logistyczne (na już istniejących nie zamierza ponoć poprzestawać), to i lotnisko może się przydać. A tych ostatnio u nas przybyło, możliwe, że pojawią się kolejne. I już teraz wiadomo, że część z nich może mieć problemy finansowe. Klient czy inwestor tego formatu byłby mile widziany...

Lotnisko nie jest pewne, ale samoloty już tak

Dyskusja dotycząca lotniska, zwłaszcza tego w Polsce, na razie nie opiera się na faktach. Inaczej sprawa ma się z flotą samolotów, którą Amazon wydzierżawił na kilka lat od firmy Air Transport Services Group. Poinformowano o tym w marcu, umowa dotyczy 20 maszyn Boeing 767, z których Amazon będzie korzystał w USA. Chociaż o tym ruchu spekulowano już wcześniej, dla niektórych mógł to być szok: jak to, przecież Amazon korzysta z usług innych firm w zakresie dostarczania przesyłek - czy to oznacza, że gigant chce się uniezależnić od partnerów typu UPS?

Na razie nie może być o tym mowy. Wspomniane 20 samolotów wygląda marnie przy flotach, jakimi dysponują FedEx czy UPS - to są setki samolotów. Wspomniani dostawcy zapewniają, że Amazon jest dla nich ważnym klientem, że współpraca układa się dobrze, jednocześnie podkreślają, że nagłe wejście do tego biznesu i zajęcie w nim mocnej pozycji jest niemożliwe (w domyśle: nawet dla Amazona). Firma Bezosa zdaje sobie z tego sprawę i nie stwierdza wprost, że przymierza się do tego rynku - mówi o wewnętrznym wsparciu dla usług dostawców, a nie o ich zastępowaniu.

Takie wsparcie z pewnością się przyda. Amazon rośnie dynamicznie, szybko przybywa np. klientów korzystających z usługi Prime. W ramach rocznego abonamentu subskrybent może korzystać m.in. z darmowej i szybkiej dostawy towarów. Amazon chce ją zapewnić, ale powodzenie lub klęska usługi nie zależy tylko od niego - jeśli zawalą pośrednicy, to może jedynie rozłożyć ręce. A do takiej sytuacji doszło już w przeszłości, sezon przedświąteczny kilka lat temu pokazał, że duża liczba zamówień w jednym czasie może rozłożyć szybką i sprawną dostawę. Amazon dawał radę, pośrednicy już niekoniecznie.

Firma zdaje sobie sprawę z tego, że uzależnienie od innego gracza, zawsze będzie problemem: nie zmusi się go do rozbudowy biznesu tylko z uwagi na jednego klienta, nie wymusi zmian w zakresie funkcjonowania tych dostaw. Jeśli Amazon ma wizję, musi ją realizować sam. Warto przy tym zaznaczyć, że te dwadzieścia samolotów niezależności nie da, ale będzie negocjacyjnym atutem i straszakiem: jeżeli nie pójdziecie nam na rękę, za chwilę możemy wynająć kolejnych dwadzieścia maszyn. A w ciągu kilku lat zwiększyć ich liczbę o sto. I sporo na tym stracicie.

Problem ostatniej mili

Amazon ma kłopot nie tylko z dostawcami, którzy mogą nie nadążać za jego tempem rozwoju i nie muszą budować biznesu wedle upodobań giganta e-handlu - problem stanowią także rosnące koszty dostawy. Bardzo szybko rosnące koszty dostawy. Mowa o skokach sięgających kilkudziesięciu procent. Dla firmy, która bacznie przygląda się wydatkom i stara się je szybko minimalizować, jest to rzecz, nad którą musi się pochylić. Wspomniane przed momentem inwestycje długofalowo mogą poprawić sytuację, ale na tym nie koniec.

Niedawno pojawiła się informacja, iż Amazon wejdzie do Europy z usługą paczkomatów. Rozwija ją już m.in. na amerykańskim rynku, teraz zamierza uderzyć na Starym Kontynencie. Nie chodzi jedynie o wygodę klientów i zwiększanie opcji wyboru odbioru towaru - jeśli duża część klientów zdecyduje się na odbiór z automatu, to firma sporo zaoszczędzi. Nie jest tajemnicą, że dostarczanie przesyłki do drzwi klienta, ostatni etap jej podróży, to jednocześnie etap najdroższy. I wydaje się mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie rozwiązaniem okazały się drony (o ile w ogóle do tego dojdzie) - paczkomaty są lepszym pomysłem. Rafał Brzoska, szef Grupy Integer.pl, miał rację. I ponoć cieszy się z wejścia Amazona do Europy, akcjonariusze jego paczkomatowego biznesu też się cieszą. Zakładam jednak, że o tym, czy rzeczywiście jest powód do zadowolenia, ostatecznie zadecyduje Amazon...

Na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy (teraz już nawet kwartałów), Amazon wykonał sporo ciekawych ruchów. Jednocześnie zaczęto wyciągać doniesienia i dokumenty z bardziej odległej przeszłości, przywoływać świeże plotki i zbierać to wszystko do kupy. Po ułożeniu puzzli okazuje się, że amerykański gigant e-handlu może się stać gigantem w branży logistycznej. To nie nastąpi za rok, korporacja nie zdominuje branży nawet za pięć czy dziesięć lat. Powoli staje się jednak jasne, ze ochoczo wkracza na tę ścieżkę i będzie nią podążać w przyszłości bez oglądania się na innych.

Kup pan lotnisko

Świeże plotki wskazują na możliwość przejęcia przez Amazon lotniska Hahn. Port lotniczy przynosi straty i szuka się dla niego nowego właściciela. Zainteresowany jest ponoć Amazon i na dobrą sprawę nie powinno to dziwić - wystarczy spojrzeć na mapę. Lotnisko ulokowane jest po zachodniej stronie Niemiec: niedaleko państw Beneluksu oraz granicy z Francją, w pobliżu centrów logistycznych amerykańskiej korporacji. Naprawdę ciekawa lokalizacja, jeśli weźmie się pod uwagę, jak działa firma Bezosa. I jak może działać.

Nim przejdę dalej, napiszę, że ewentualne przejęcie tego portu może być szansą dla któregoś z polskich lotnisk - potwierdzi się, że korporacja jest zainteresowana rozwojem przez takie przejęcia, a rzeczony port jest oddalony od wschodnich landów i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, do których Amazon może w końcu wejść. Skoro firma buduje w Polsce centra logistyczne (na już istniejących nie zamierza ponoć poprzestawać), to i lotnisko może się przydać. A tych ostatnio u nas przybyło, możliwe, że pojawią się kolejne. I już teraz wiadomo, że część z nich może mieć problemy finansowe. Klient czy inwestor tego formatu byłby mile widziany...

Lotnisko nie jest pewne, ale samoloty już tak

Dyskusja dotycząca lotniska, zwłaszcza tego w Polsce, na razie nie opiera się na faktach. Inaczej sprawa ma się z flotą samolotów, którą Amazon wydzierżawił na kilka lat od firmy Air Transport Services Group. Poinformowano o tym w marcu, umowa dotyczy 20 maszyn Boeing 767, z których Amazon będzie korzystał w USA. Chociaż o tym ruchu spekulowano już wcześniej, dla niektórych mógł to być szok: jak to, przecież Amazon korzysta z usług innych firm w zakresie dostarczania przesyłek - czy to oznacza, że gigant chce się uniezależnić od partnerów typu UPS?

Na razie nie może być o tym mowy. Wspomniane 20 samolotów wygląda marnie przy flotach, jakimi dysponują FedEx czy UPS - to są setki samolotów. Wspomniani dostawcy zapewniają, że Amazon jest dla nich ważnym klientem, że współpraca układa się dobrze, jednocześnie podkreślają, że nagłe wejście do tego biznesu i zajęcie w nim mocnej pozycji jest niemożliwe (w domyśle: nawet dla Amazona). Firma Bezosa zdaje sobie z tego sprawę i nie stwierdza wprost, że przymierza się do tego rynku - mówi o wewnętrznym wsparciu dla usług dostawców, a nie o ich zastępowaniu.

Takie wsparcie z pewnością się przyda. Amazon rośnie dynamicznie, szybko przybywa np. klientów korzystających z usługi Prime. W ramach rocznego abonamentu subskrybent może korzystać m.in. z darmowej i szybkiej dostawy towarów. Amazon chce ją zapewnić, ale powodzenie lub klęska usługi nie zależy tylko od niego - jeśli zawalą pośrednicy, to może jedynie rozłożyć ręce. A do takiej sytuacji doszło już w przeszłości, sezon przedświąteczny kilka lat temu pokazał, że duża liczba zamówień w jednym czasie może rozłożyć szybką i sprawną dostawę. Amazon dawał radę, pośrednicy już niekoniecznie.

Firma zdaje sobie sprawę z tego, że uzależnienie od innego gracza, zawsze będzie problemem: nie zmusi się go do rozbudowy biznesu tylko z uwagi na jednego klienta, nie wymusi zmian w zakresie funkcjonowania tych dostaw. Jeśli Amazon ma wizję, musi ją realizować sam. Warto przy tym zaznaczyć, że te dwadzieścia samolotów niezależności nie da, ale będzie negocjacyjnym atutem i straszakiem: jeżeli nie pójdziecie nam na rękę, za chwilę możemy wynająć kolejnych dwadzieścia maszyn. A w ciągu kilku lat zwiększyć ich liczbę o sto. I sporo na tym stracicie.

Problem ostatniej mili

Amazon ma kłopot nie tylko z dostawcami, którzy mogą nie nadążać za jego tempem rozwoju i nie muszą budować biznesu wedle upodobań giganta e-handlu - problem stanowią także rosnące koszty dostawy. Bardzo szybko rosnące koszty dostawy. Mowa o skokach sięgających kilkudziesięciu procent. Dla firmy, która bacznie przygląda się wydatkom i stara się je szybko minimalizować, jest to rzecz, nad którą musi się pochylić. Wspomniane przed momentem inwestycje długofalowo mogą poprawić sytuację, ale na tym nie koniec.

Niedawno pojawiła się informacja, iż Amazon wejdzie do Europy z usługą paczkomatów. Rozwija ją już m.in. na amerykańskim rynku, teraz zamierza uderzyć na Starym Kontynencie. Nie chodzi jedynie o wygodę klientów i zwiększanie opcji wyboru odbioru towaru - jeśli duża część klientów zdecyduje się na odbiór z automatu, to firma sporo zaoszczędzi. Nie jest tajemnicą, że dostarczanie przesyłki do drzwi klienta, ostatni etap jej podróży, to jednocześnie etap najdroższy. I wydaje się mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie rozwiązaniem okazały się drony (o ile w ogóle do tego dojdzie) - paczkomaty są lepszym pomysłem. Rafał Brzoska, szef Grupy Integer.pl, miał rację. I ponoć cieszy się z wejścia Amazona do Europy, akcjonariusze jego paczkomatowego biznesu też się cieszą. Zakładam jednak, że o tym, czy rzeczywiście jest powód do zadowolenia, ostatecznie zadecyduje Amazon...

Dragon Boat, czyli usługa totalna

Przy okazji omawiania tych kroków amerykańskiej firmy, głośno zrobiło się o pewnym wewnętrznym dokumencie Amazona sprzed kilku lat. Mowa była w nim o projekcie Dragon Boat, który w wielkim skrócie można opisać jako usługę totalną: Amazon kontrolowałby dostawy produktów od fabryk do drzwi klienta. W tym celu wynajmuje samoloty, w tym celu rozbudowuje poważnie flotę ciężarówek oraz centra logistyczne. Ale na tym nie koniec, bo gigant chce także zaistnieć... na Pacyfiku. Zarejestrowano firmę świadczącą usługi frachtu morskiego. Amazon byłby wszędzie: od zakładów produkcyjnych w Chinach czy Indiach, przez ważne szlaki komunikacyjne, po kurierów biegających w ich koszulkach w większych i mniejszych miastach Zachodu.

Korporacja miałaby wziąć na siebie tzw. papierkową robotę i zapewnić dobre ceny dostaw, przez co skusiłaby do współpracy np. chińskie firmy. W ten sposób umocniłaby swoją pozycję na szybko rosnącym rynku e-handlu międzynarodowego, globalnego. To cios wymierzony m.in. w Alibabę, która przebojem wdarła się do zachodniego świata. Ale gdyby ten biznes działał sprawnie i rzeczywiście byłaby to prosta usługa oparta na "kilku klikach", to bać powinni się także pośrednicy pokroju UPS. Cała rzesza pośredników mniejszych i większych załatwiających przeróżne sprawy.

Amazon będzie to realizował przez dekady

Potwierdzonych doniesień oraz mniej lub bardziej wiarygodnych plotek związanych z tym tematem, jest więcej. Najwyraźniej Amazon zechce zaistnieć na rynku logistyki i przewozu przesyłek. Najpierw będzie pewnie obsługiwać wyłącznie swój biznes, ale z czasem może się to przerodzić w coś większego. A jeżeli ktoś z Was spojrzy na te informacje/spekulacje krytycznie i stwierdzi, że Amazonowi daleko do UPS czy DHL, że zbudować taki biznes nie jest łatwo, to ponownie napiszę, że to nie stanie się w ciągu kilku kwartałów czy nawet kilku lat - Amazon może działać powoli.

Dobrym przykładem jest tu ich biznes chmurowy, Amazon Web Services, który wystartował przed dekadą. Usługa była rozwijana powoli, ale stabilnie, wiele osób nie zwracało na nią uwagi, konkurencja przysnęła i nagle okazało się, że w biznesie chmurowym wyrósł wielki gracz, który świadczy usługi i niewielkim firmom i dużym graczom, w tym swoim rywalom (Netflix). Niby nic wielkiego nie działo się przez te lata, ale ostatecznie Amazon mógł ogłosić, że przychody AWS sięgają już miliardów dolarów w skali roku. Dlaczego nie mieliby tego powtórzyć na nowym rynku? I to takim, który wyceniany jest na setki miliardów dolarów...?

Źródło grafik: pexels.com

Dragon Boat, czyli usługa totalna

Przy okazji omawiania tych kroków amerykańskiej firmy, głośno zrobiło się o pewnym wewnętrznym dokumencie Amazona sprzed kilku lat. Mowa była w nim o projekcie Dragon Boat, który w wielkim skrócie można opisać jako usługę totalną: Amazon kontrolowałby dostawy produktów od fabryk do drzwi klienta. W tym celu wynajmuje samoloty, w tym celu rozbudowuje poważnie flotę ciężarówek oraz centra logistyczne. Ale na tym nie koniec, bo gigant chce także zaistnieć... na Pacyfiku. Zarejestrowano firmę świadczącą usługi frachtu morskiego. Amazon byłby wszędzie: od zakładów produkcyjnych w Chinach czy Indiach, przez ważne szlaki komunikacyjne, po kurierów biegających w ich koszulkach w większych i mniejszych miastach Zachodu.

Korporacja miałaby wziąć na siebie tzw. papierkową robotę i zapewnić dobre ceny dostaw, przez co skusiłaby do współpracy np. chińskie firmy. W ten sposób umocniłaby swoją pozycję na szybko rosnącym rynku e-handlu międzynarodowego, globalnego. To cios wymierzony m.in. w Alibabę, która przebojem wdarła się do zachodniego świata. Ale gdyby ten biznes działał sprawnie i rzeczywiście byłaby to prosta usługa oparta na "kilku klikach", to bać powinni się także pośrednicy pokroju UPS. Cała rzesza pośredników mniejszych i większych załatwiających przeróżne sprawy.

Amazon będzie to realizował przez dekady

Potwierdzonych doniesień oraz mniej lub bardziej wiarygodnych plotek związanych z tym tematem, jest więcej. Najwyraźniej Amazon zechce zaistnieć na rynku logistyki i przewozu przesyłek. Najpierw będzie pewnie obsługiwać wyłącznie swój biznes, ale z czasem może się to przerodzić w coś większego. A jeżeli ktoś z Was spojrzy na te informacje/spekulacje krytycznie i stwierdzi, że Amazonowi daleko do UPS czy DHL, że zbudować taki biznes nie jest łatwo, to ponownie napiszę, że to nie stanie się w ciągu kilku kwartałów czy nawet kilku lat - Amazon może działać powoli.

Dobrym przykładem jest tu ich biznes chmurowy, Amazon Web Services, który wystartował przed dekadą. Usługa była rozwijana powoli, ale stabilnie, wiele osób nie zwracało na nią uwagi, konkurencja przysnęła i nagle okazało się, że w biznesie chmurowym wyrósł wielki gracz, który świadczy usługi i niewielkim firmom i dużym graczom, w tym swoim rywalom (Netflix). Niby nic wielkiego nie działo się przez te lata, ale ostatecznie Amazon mógł ogłosić, że przychody AWS sięgają już miliardów dolarów w skali roku. Dlaczego nie mieliby tego powtórzyć na nowym rynku? I to takim, który wyceniany jest na setki miliardów dolarów...?

Źródło grafik: pexels.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

AmazonlotniskoAmazon Prime