Komputery i laptopy

Alienware ma szalony pomysł na desktopowe karty graficzne w notebookach

Tomasz Popielarczyk
Alienware ma szalony pomysł na desktopowe karty graficzne w notebookach
15

Podstawowym problemem notebooków do gier jest to, że pod względem wydajności nie dorastają desktopom do pięt. W cenie dwóch stacjonarek znajdziemy wypasiony komputer przenośny, ale w dalszym ciągu na jego pokładzie będzie znajdowała się karta graficzna, która nie umywa się do swojego standardowego o...

Podstawowym problemem notebooków do gier jest to, że pod względem wydajności nie dorastają desktopom do pięt. W cenie dwóch stacjonarek znajdziemy wypasiony komputer przenośny, ale w dalszym ciągu na jego pokładzie będzie znajdowała się karta graficzna, która nie umywa się do swojego standardowego odpowiednika. Jest jednak na to sposób i nosi nazwę Alienware Graphics Amplifier.

Sposób rewolucyjny albo wręcz szalony. Oto bowiem przy naszym laptopie możemy postawić skrzynkę z 460-watowym zasilaczem i czterema slotami PCIe. Wewnątrz może siedzieć dowolna, desktopowa karta graficzna. Niestety tylko jedna, a więc Radeony w trybie CrossFire lub GeForce w SLI odpadają. Ważne jest przy tym by zmieścić się w 375 W zapotrzebowania na energię. Wszystko to po kabelku jest łączone z laptopem. Niestety tu pojawia się pierwsze rozczarowanie, bo aktualnie jedynym kompatybilnym modelem jest prezentowany równolegle Alienware 13. Producent wyposażył go w specjalnie dedykowane złącze, które umożliwia uzyskanie na tyle wysokiej przepustowości, by wykorzystać pełną moc obliczeniową zewnętrznej karty graficznej. Alienware Graphics Amplifier posiada również cztery porty USB 3.0 do których podłączymy akcesoria, a więc myszkę, klawiaturę i inne.

Całość może spokojnie stać pod biurkiem podłączona do zewnętrznego monitora. Użytkownik po powrocie do domu wyjmuje z plecaka komputer, podłącza go i cieszy się wydajnością porównywalną z desktopem. Co ciekawe, mechanizm działa tak, by wbudowany w laptopa zintegrowany procesor graficzny Intela mógł swobodnie dalej działać. W rezultacie możliwe jest tutaj podłączenie nawet dziewięciu ekranów. Szalone, ale możliwe.

Sama skrzynka jest wyceniana na 299 dol. Do tego trzeba doliczyć koszt karty graficznej. Oczywiście niezbędny będzie też laptop, którego ceny zaczynają się od 999 dol. Napędza go procesor Intel Core i5 oraz GPU Nvidia GeForce 860M z 2 GB pamięci GDDR5. Nie jest to tania rozrywka - desktop znowu wychodzi pod tym względem korzystniej.

 

Zewnętrzny GPU dla laptopów to temat wałkowany od lat. Pamiętam jeszcze jak powstawały rozwiązania wykorzystujące sloty na karty ExpressCard i PCMCIA. Tylko one wówczas były w stanie zapewnić należytą przepustowość. Dziś jest lepiej, a to dzięki złączom Thunderbolt, które mogą o wiele więcej. Z tego też powodu nad swoimi rozwiązaniami pracują wszyscy producenci z segmentu gamingowych laptopów. W tym wszystkim jednak bez wątpienia brakuje standaryzacji. Laptopy Alienware będą miały swoje patenty, te od MSI swoje itd. Myślę, że jakaś współpraca na tym polu byłaby z korzyścią dla konsumentów, ale to raczej mało prawdopodobne.

Z drugiej strony GPU w laptopach są coraz lepsze i nie wiem, czy prace nad powyższymi rozwiązaniami mają jakiś sens. Spójrzmy chociażby na zaprezentowane ostatnio układy GeForce 970M i 980M, które są aktualnie bezkonkurencyjne w segmencie gamingowym. Jeżeli technologia ta będzie gnała tak szybko do przodu, skrzynka obok laptopa stanie się jedynie ciekawostką i fanaberią niż realnym zapotrzebowaniem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu