Świat

Alibaba nie bierze jeńców - na rozwój wyda niebawem... 15 mld dolarów!

Maciej Sikorski
Alibaba nie bierze jeńców - na rozwój wyda niebawem... 15 mld dolarów!
12

Chińczycy mogą nas nakryć nie tylko czapkami - za jakiś czas okaże się pewnie, że świat zasypała ich kasa. Temat dałoby się podjąć na różnych płaszczyznach, od działań państwa, przez sport, po szeroko pojętą kulturę. Szalenie ciekawe jest tu oczywiście funkcjonowanie firm z Państwa Środka, zwłaszcza tych dużych. Jedna z nich, Alibaba, pochwaliła się planami dotyczącymi inwestowania w rozwój nowych technologii. Robią wrażenie: w ciągu trzech lat gigant e-commerce zamierza przeznaczyć aż 15 mld dolarów na opracowanie rozwiązań, które dadzą mu miejsce w światowej czołówce tech.

Alibaba Group to moloch na chińskim rynku, ale ambicje korporacji są znacznie większe. Firma chce zerwać z obrazem wielkiego sklepu z "chińszczyzną", bazaru, na którym kupimy tanio, lecz niekoniecznie będzie to szło w parze z jakością. Korporacja, której kapitalizacja wynosi obecnie około 470 mld dolarów, chce pójść drogą swojego konkurenta z USA, czyli Amazona. On też zaczynał od e-commerce, ale z czasem pojawił się biznes w chmurze, prace nad sztuczną inteligencją, własną elektroniką. Dzięki temu akcje firmy drożeją, Jeff Bezos wspiął się na szczyt listy najbogatszych ludzi świata i jest w stanie finansować marzenie o podboju kosmosu za sprawą Blue Origin.

Najwyraźniej Jack Ma, założyciel Alibaba Group, chce pójść podobną drogą. Chińczycy poinformowali, że w ciągu najbliższych 3 lat wydadzą na badania i rozwój aż 15 mld dolarów. To znacznie więcej, niż w latach poprzednich. Ujawnili przy tym, że ruszają z projektem Alibaba DAMO Academy, gdzie DAMO należy rozszyfrować jako Discovery, Adventure, Momentum oraz Outlook. W ramach tej akademii mają powstawać centra badawcze na całym świecie. Na początek ruszy siedem takich jednostek: w Chinach (Pekin i Hangzhou), USA (San Mateo oraz Bellevue), Rosji (Moskwa), Izraelu (Tel Awiw) i w Singapurze.

Lokalizacje nie powinny nas dziwić - korporacja wybiera miejsca, w których nie brakuje specjalistów z przeróżnych dziedzin IT. Staje się jasne, że zamierza łowić talenty poza Chinami. Pisałem kiedyś, że chińskim władzom zależy na ściąganiu speców do siebie, lecz z tym może być problem, m.in. ze względu na różnice kulturowe czy zanieczyszczone powietrze. Jeżeli jednak nie możesz zachęcić ludzi do przeprowadzki, wystarczy stworzyć im miejsce pracy w ich otoczeniu. Proste? Dla korporacji dysponującej takimi pieniędzmi proste.

Czym będą się zajmować centra w ramach Alibaba DAMO Academy? Wspomina się o Internecie rzeczy, komputerach kwantowych, interakcji człowiek-maszyna, bezpieczeństwie, sztucznej inteligencji, fintechu. Pisząc krótko: gorące tematy, które przyciągają firmy z całego świata. Przecież te kwestie podejmują Google (Alphabet), Microsoft, przywołany Amazon, Apple, Facebook. Ale w tym kierunku spogląda też lokalna konkurencja firmy Jacka Ma - Baidu czy Tencent, kolejni potężni gracze z Państwa Środka, również wykładają dużą kasę, by zglebić te kwestie. A wszystkich zachęcają do tego władze, które na swój sposób wyznaczają kierunek rozwoju gospodarki.

To bez wątpienia duża sprawa. Po pierwsze, wpompowanie kilkunastu miliardów dolarów (w ciągu kilku najbliższych lat) we wspomniane zagadnienia, powinno przyspieszyć ich rozwój, a na tym możemy wszyscy skorzystać. Po drugie, może to zachęcić inne firmy do wydawania dużej kasy. Może nawet zmusić - tak, jak Amazon zmusił Alibaba Group do wyścigu. Po trzecie, kolejny raz przekonujemy się, jak ambitni i mocarni są Chińczycy - oni nie zamierzają poprzestawać na dostarczaniu nam tanich czapek i opasek na ręce. Chcą przeprowadzić drenaż mózgów na Zachodzie i powalczyć o prymat w światowej gospodarce. Na tych 15 mld, które z polskiej perspektywy wydają się być sumą kosmiczną, sprawa się nie skończy - to zaledwie jedna z cegiełek dorzucanych przez Chińczyków.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu