Świat

Ależ to Airbnb szybko rośnie - tylko w te wakacje obsłużyli 17 mln gości

Maciej Sikorski
Ależ to Airbnb szybko rośnie - tylko w te wakacje obsłużyli 17 mln gości
24

Nie korzystałem jeszcze z usług Airbnb, ale podejrzewam, że prędzej czy później do tego dojdzie - niejednokrotnie spotkałem się z pozytywnymi opiniami znajomych na temat serwisu, więc trzeba będzie spróbować. Zwłaszcza, że zrobiły to już miliony, a nawet dziesiątki milionów ludzi na całym świecie. C...

Nie korzystałem jeszcze z usług Airbnb, ale podejrzewam, że prędzej czy później do tego dojdzie - niejednokrotnie spotkałem się z pozytywnymi opiniami znajomych na temat serwisu, więc trzeba będzie spróbować. Zwłaszcza, że zrobiły to już miliony, a nawet dziesiątki milionów ludzi na całym świecie. Chociaż mam pewne zastrzeżenia do tego "startupu", z niedowierzaniem patrzę na jego wycenę, to muszę przyznać, że liczby, którymi chwali się firma, robią wrażenie.

Wielki biznes z przypadku

Airbnb kojarzy pewnie większość z Was, jeśli nie korzystaliście, to przynajmniej słyszeliście o nim. To jeden z większych przedstawicieli tzw. sharing economy, czyli ekonomii dzielenia się. Ich usługa polega na kojarzeniu ludzi, którzy szukają noclegu z tymi, którzy go oferują. Nie jest to jednak serwis prezentujący wyłącznie pokoje hotelowe czy miejsca w pensjonatach. To mają być mieszkania czy pokoje oferowane przez "zwykłych ludzi". W założeniu kierowca Ubera nie jest taksówkarzem, a gospodarz z Airbnb to nie hotelarz. Chociaż różnie z tym bywa.

Łatwo się domyślić, że firma zarabia na owym kojarzeniu, pobiera kasę za "dostarczanie" gości. A wszystko zaczęło się ponoć przez przypadek pod koniec ubiegłej dekady, założyciele serwisu potrzebowali pieniędzy na czynsz i przenocowali kilka osób, znaleźli ich za sprawą Sieci. W ten sposób narodził się biznes, który dzisiaj wyceniany jest na około 20 mld dolarów. Przynajmniej taką sumę pamiętam, może już się zwiększyła. Na dobrą sprawę to mało ważne, bo kwestia jest płynna i w gruncie rzeczy nie mówimy o żadnej wiążącej wycenie. To nie jest giełdowa kapitalizacja.

Od dawna piszę, że mam problem z tymi wycenami z kosmosu: Uber, który w opinii analityków wart jest 40 czy nawet 50 mld dolarów, to dla mnie... i trudno znaleźć odpowiednie słowo: przesadza/nieporozumienie/szaleństwo? Firmy z branży technologicznej mogą dzisiaj bardzo szybko uzyskać wycenę na poziomie milionów dolarów, ale też równie szybko mogą wyparować z tego biznesu. Ktoś powie, że Uber to inna sprawa, że on będzie się trzymał i nie zniknie w ciągu jednej nocy, ale chyba każdy przyzna, że ten interes ma poważne problemy i nie rozwija się w atmosferze sielanki.

Kibicuję, ale pod pewnymi warunkami

Koniec z Uberem, miało być o Airbnb. Tyle, że tu problemy są podobne: branża hotelarska wyraża te same obawy, co taksówkarze pikietujący przeciw Uberowi. Protestują, bo uznają prywatne mieszkania oferujące noclegi za nieuczciwą konkurencję. Wygrywają one z hotelami np. ceną, ale często nie ponoszą przy tym większych wydatków, nie odprowadzają podatków. Rozumiem ich skargi i obawy, gdybym wybudował hotel i nagle miejscowa ludność zaczęłaby "na lewo" wynajmować kwatery korzystając z prostego rozwiązania oferowanego dzięki Internetowi, to też zgrzytałbym zębami.

Dlatego nie może to działać "na dziko", osoby udostępniające swoje mieszkania powinny od tego odprowadzać podatki. Zwłaszcza ci, którzy uczynili z tego biznes. Przy tym nie jestem pewien, czy konieczna jest zmiana przepisów, o którą zabiega część osób. To nadal wynajem, Internet aż tak wiele tu nie zmienia.

Żeby nie było, że tylko karcę i ściągam fiskusa: Airbnb to też bat na nieuczciwych hotelarzy, którzy mocno podnoszą ceny przy okazji jakiegoś ważnego wydarzenia w danym mieście, forma mobilizacji branży hotelarskiej, a przy tym szansa na rozwój turystyki w miejscach, które na razie posiadają słabą bazę noclegową lub nie posiadają jej w ogóle. Jest pięknie, są zabytki, świetne jedzenie, czyste powietrze itd., ale ludzi brak, bo hoteli/hosteli/pensjonatów brak. Airbnb może pomóc to zmienić, rozruszać wieś, miasto czy region. Zadowoleni będą odwiedzający, przyklasną gospodarze, którzy zarobią. Warto wspomnieć, że dla niektórych rodzin serwis stał się ponoć bardzo pomocnym narzędziem ratującym domowy budżet. Dzieje się coś ciekawego.

Airbnb w liczbach

Planem na przyszłość, ponoć nie tek odległą, jest rezerwowanie za pomocą amerykańskiej platformy noclegów dla miliona gości każdego dnia. Firma podobno była blisko tego wyniku 8 sierpnia bieżącego roku. Wówczas był to rekord, niedługo ma się to przerodzić w standard. Do tej pory z pomocą serwisu nocleg znalazło ponad 50 mln osób, w okresie od końca maja do początku września było to aż 17 mln gości. To blisko połowa populacji Polski. Dla porównania napiszę, że latem 2010 roku z Airbnb skorzystało mniej niż 50 tysięcy osób. Olbrzymi i bardzo szybki wzrost.

Średnia wieku gościa to 35 lat, a zatem nie jest to platforma dedykowana wyłącznie studentom, osobom młodym, które podróżują z plecakiem. Dorosło już pokolenie ludzi, którzy zaczynali masowo korzystać z dobrodziejstw Internetu i teraz jeżdżą oni z rodzinami na wczasy, a organizują je z pomocą Sieci. Z serwisu korzysta więcej kobiet niż mężczyzn, usługa spina ludzi z blisko 200 państw, a ciekawym elementem jest to, że noclegi czasem nie są oczywiste - oprócz mieszkania czy pokoju w domu znajdziemy domki na drzewie, zamki, jurty, jachty. Czego dusza zapragnie.

Ile osób zatrudnia biznes o takim zasięgu? Około 250. Z jednej strony, można krzyknąć "wow", stosunkowo mały zespół, a taki interes. Z drugiej strony, nosami pokręcą ludzie, którzy przekonują, że nowe technologie zabierają więcej miejsc pracy niż dają. Zagadnienie jest oczywiście bardziej złożone i nie należy patrzeć jedynie na tę jedną liczbę. Należy natomiast obserwować rozwój Airbnb, bo za kilka lat te 17 mln gości z wakacji może się zamienić w 50, a może nawet 150 mln gości. A wszystkich z lotnisk, dworców i portów dowiozą kierowcy Ubera...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

usługiserwisAirBnB