Wywiady

10 pytań do… twórców serwisów Jaguara i Land Rovera w 10 krajach Europy

Grzegorz Ułan
10 pytań do… twórców serwisów Jaguara i Land Rovera w 10 krajach Europy
0

W swoich wpisach na Antyweb często opisywałem Wam dostępne w sieci narzędzia do szybkiego tworzenia stron. Tak z pamięci wspomnę tylko o Strikingly, Sidengo czy Webflow. To nic innego jak CMS-y, dostępne online i udostępnione użytkownikom, które to można edytować w przeglądarce. Dziś mam okazję p...

W swoich wpisach na Antyweb często opisywałem Wam dostępne w sieci narzędzia do szybkiego tworzenia stron. Tak z pamięci wspomnę tylko o Strikingly, Sidengo czy Webflow. To nic innego jak CMS-y, dostępne online i udostępnione użytkownikom, które to można edytować w przeglądarce.

Dziś mam okazję porozmawiać w ramach naszego cyklu 10 pytań do... z Adamem Wardachem i Tomaszem Badowcem, twórcami takiego CMS-a - Raffine. O wyjątkowości tego rozwiązania świadczy wybór Raffine jako dostawcy oprogramowania i wsparcia (w modelu SaaS) do tworzenia stron przez Jaguara i Land Rovera w 10 krajach Europy.

Tutaj możecie zerknąć jak wygląda finalna wersja strony polskiego importera Land Rover Polska:

A tak prezentuje się od środka ten CMS. Każdy element na stronie jest edytowalny, a po wyborze konkretnego działu, możemy go szybko i wygodnie zedytować, poprawić czy dodać nową pozycję.

Najważniejsze w serwisach tego typu, czyli zdjęcia dostępne “od ręki” w bibliotece multimediów, która jest integralną częścią oprogramowania.

W takiej postaci całe to oprogramowanie dostarczane jest do importerów w różnych krajach. O szczegóły tego rozwiązania i formy współpracy z importerami zapytałem samych twórców Adama Wardacha i Tomasza Badowca.

Grzegorz Ułan: Jak pisałem na początku, Wasze rozwiązanie nie jest wcale nowym pomysłem. W sieci znajdziemy wiele tego typu serwisów, udostępniających tego typu CMS-y, nawet za darmo. Co Was wyróżnia? Rozumiem, że decydującym w tej branży był fakt, że działacie w modelu SaaS, importerzy samochodów nie bardzo mają czas i techniczne możliwości na obsługę i aktualizację oprogramowania.

Tomasz Badowiec: Nasz CMS to tylko jeden z elementów większej całości. Samo rozwiązanie nie jest czymś wywracającym rynek do góry nogami. CMSy lepsze i gorszę istnieją w sieci prawie od początku jej istnienia. Większość ma jeden zasadniczy problem. Są do wszystkiego. Jeśli budując coś, zakładasz że ma to być coś na wskroś ogólnego po latach dostajesz molocha nad którym ciężko jest zapanować. To był jeden z problemów, na które natykaliśmy się na początku naszej pracy. 90% rzeczy dało się w nich wykonać relatywnie prosto. Ale raz na jakiś czas trafiasz na funkcjonalność, której nie jesteś w stanie uzyskać nie rozkładając silnika na kawałki. Byliśmy ogromnie zaskoczeni tym jak szybko ze zgrabnej i czystej strony wychodziła trzygłowa hydra na kozich nogach z małpim ogonem przyklejonym taśmą.

Tworząc własną platformę masz całkowitą kontrolę nad tym co i jak można w niej uzyskać. To nie jest CMS, który możemy komuś dać i powiedzieć, że może na nim zbudować łatwo dowolną stronę. Nie po to powstał i bardzo nam to odpowiada.To jest platforma dla naszych klientów. Ma ona pozwalać na trywialnie proste i intuicyjne edytowanie treści przez osoby nie mające o tym zielonego pojęcia.Sprzedawca w salonie zna się na samochodach. Nie potrzebna jest mu znajomość HTMLa. Cel był taki by bez tej znajomości był w stanie łatwo i szybko zmienić coś na stronie bez obaw, że coś zrobi nie tak i będzie musiał to potem naprawiać.

Podobnie z wyborem zdjęć. Importer nie będzie siedział i przycinał zdjęć do wymiarów tyle na tyle pikseli tylko po to by umieścić je w banerze na stronie głównej. On chce wybrać zdjęcie w galerii i nie dbać o to czy w danym miejscu będzie ono pasowało czy nie. I tak właśnie się to odbywa tutaj. Jeśli w danym miejscu możesz wybrać dane zdjęcie to znaczy, że będzie ono wyglądało dobrze. Będzie miało odpowiednie proporcje i odpowiedni kadr.Czy to jest jakiś technologiczny cud? Nie. To po prostu usługa uszyta na miarę konkretnego zastosowania. Zbudowaliśmy ją dla konkretnych ludzi i konkretnych zadań, które zawsze sprawiały im problem a nie powinny.

GU: Całość oprogramowania jest na Waszych serwerach? Co z domenami? Też je podpinacie u siebie. I jeszcze kwestia tłumaczenia interfejsu w różnych krajach, dostarczacie go tylko po angielsku, a importerzy sami go tłumaczą? Co dokładnie leży po Waszej stronie, a co po stronie importerów?

TB: Domena zawsze jest własnością importera. Stanowi jego trademark i praktycznie nigdy nie bierzemy jej w nasze ręce. My pełnimy jedynie rolę hostingodawcy. Domena to przecież nie tylko strona WWW, ale też skrzynki pocztowe, informacje w rejestrze domen etc. Importerzy ustawiają jedynie domenę, tak by wskazywała na nasze serwery jako obsługujące stronę (rekord A w DNS). Często jednak pomagamy im w administracji domenami.

Potem wszystkie aspekty techniczne strony takie jak SEO czy monitoring ruchu i dbanie o niezawodność czy kopie zapasowe pozostają w naszych rękach. Importer musi jedynie zadbać o dostarczenie treści w swoim języku. Może tłumaczyć ją bezpośrednio na stronie z użyciem CMS, lub dostać treści wyeksportowane, w czytelnej formie, do pliku xls/xlsx. Taki plik przekazuje do swojej lokalnej agencji tłumaczeń i wypełniony odsyła do nas.

GU: Adam, skąd pomysł na stworzenie CMS-a dla importerów samochodów? Co robiłeś wcześniej, związanego z tą branżą? Na Twoim profilu FB wyczytałem, że wcześniej pracowałeś w Aston Martin Polska, BMW Polska, to właśnie w tych firmach zrodził się ten pomysł?

Adam Wardach: W BMW pracowałem m.in. nad konfiguratorem samochodów oraz stroną BMW, ale wtedy nie był to mój główny zakres obowiązków. Za to Aston Martin miał już duży wpływ na powstanie Raffine. Warszawski oddział, w którym pracowałem, był naszym pierwszym klientem. Odchodząc z pracy w tej firmie pozostałem z nią w bardzo dobrych relacjach. Najważniejszym doświadczeniem było zrozumienie, co sprawia trudności brand managerom w codziennej pracy z agencjami. Raffine pracuje w bardzo proaktywnej formie i za nią głównie cenią nas klienci. Praca w Aston Martin Warszawa to również wnioski na temat materiałów dostarczanych oddziałom oraz dobry przegląd sytuacji rynku z perspektywy klienta.

GU: Jak udało Ci się dotrzeć do Jaguara i Land Rovera i przekonać ich do swojego rozwiązania?

AW:Dzięki rekomendacji Marcina Dąbrowskiego, CEO Jaguara Land Rovera w Polsce. Po Aston Martin Warszawa pojawił się polski Jaguar oraz Land Rover. Pierwsze strony stworzyliśmy bardzo sprawnie, a ich jakość spotkała się z uznaniem centrali światowej, która postanowiła dać nam szansę.

Na początku stworzyliśmy jednorazowo w oparciu o opensource’owy CMS strony m.in. dla Wietnamu, Bangladeszu, Kambodży, Papui Nowej Gwinei, Maroka, Gruzji, Senegalu, Białorusi, Butanu. Była to lekcja z jakiej wyciągnęliśmy wiele wniosków i doświadczeń. Każda strona tuż po wdrożeniu była poprawna, jednak edytowanie ich przez lokalne agencje lub dłuższe odraczanie aktualizacji przez kilka krajów doprowadziło do sytuacji, w której po roku mieliśmy duże kłopoty z sprawną aktualizacją wszystkich stron o nowy model. Wtedy zaczęliśmy szukać CMSa pozwalającego pracować z wieloma rynkami jednocześnie i setką dilerów gdzie wszyscy są na pozór podobni a jednak oferta i treść są bardzo różne. Lokalne potrzeby marketingowe również nie mogły być pominięte.

Finalnie pod koniec 2014 roku zakończyliśmy pracę nad własnym CMS w RoR oraz metodologią opartą o SaaS. Zaprezentowaliśmy gotowe rozwiązanie centrali Europejskiej JLR i uzyskaliśmy rekomendacje do wdrożeń na lokalnych rynkach. Obecnie ich liczba dynamicznie rośnie, ale wiemy, że zgromadzone know-how oraz nasze rozwiązania, mogą pomóc również innym markom, nie tylko w branży motoryzacyjnej.

GU: Współpracujecie ze wszystkimi autoryzowani importerami Jaguara i Land Rovera w Europie, że tak powiem z automatu, czy w każdym kraju z osobna podpisujecie umowy? Chodzi mi bardziej o to, czy autoryzowani importerzy nie są czasem zobligowani przez centralę do zunifikowanego wyglądu swoich stron we wszystkich krajach?

AW: Importerzy mają wolną rękę w wyborze dostawcy. Jedynym wymogiem jest termin, ilość treści oraz zgodność z wytycznymi, co do jej wyglądu i zachowania. My jesteśmy dostawcą rekomendowanym przez producenta. Mamy jednak wiele atutów, które często decydują o wyborze nas, a nie lokalnej agencji. Jednym z nich jest całkowita odpowiedzialność za poprawność wizualną. Jeśli marka postanowi zmodyfikować wytyczne lub uzna, że coś wymaga poprawy to my jesteśmy stroną, która odpowiada za te zmiany.

Importer nie musi przejmować się sprawdzaniem niczego ani zabieganiem o akceptacje strony przez producenta. Istotne jest również, iż mamy bezpośredni kontakt z centralą w związku z czym gdy tylko następują zmiany w gamie produktowej, a informacje są objęte embargiem, my już pracujemy nad aktualizacją stron i robimy to jednocześnie dla wszystkich rynków. Strony stworzone przez nas niemal z definicji dostają akceptację producenta.

GU: To ilu dokładnie importerów Jaguara i Land Rovera aktualnie korzysta z Waszych usług i w jakich krajach?

AW: Importerzy, którzy już mają nasz CMS lub w najbliższym czasie uruchomią strony na naszym rozwiązaniu to: Polska, Irlandia, Grecja, Słowenia, Słowacja, Islandia, Bułgaria, Izrael, Malta. Na terenie tych krajów oraz Turcji obsługujemy również dilerstwa. Rynki gdzie świadczymy głównie support dealerski to: Maroko, Bagladesz, Laos, Kambodża, Mongolia, Birma, Nowa Kaledonia, Wietnam, Albania, Armenia, Gruzja, Kosowo, Serbia, Sri Lanka, Mozambik, Senegal, Wybrzeże Kości Słoniowej, Papua Nowa Gwinea i Butan.

GU: Co oprócz Jaguara i Land Rovera? Z jakimi markami jeszcze współpracujecie, w jakim zakresie i czy to tylko branża motoryzacyjna?

AW: W oparciu o standardowy model współpracy realizowaliśmy projekty również dla oddziałów Scanii, Isuzu, Aston Martina, Lotusa, Caterhama, a także nie motoryzacyjnie Atlasu, Salonów Hoff, Ekotrade i okazjonalnie grupy Radius.

Obecnie staramy się migrować klientów do nowego CMS oraz metodologii pracy, lecz negocjacje, zwłaszcza miedzynarodowe, bywają trudne i czasochłonne. Charakterystyczne jest to, iż zasadniczo nie pobieramy opłaty za inicjalne wdrożenie, a jedynie opłatę abonamentową. Obecnie skupiamy się na pozyskaniu klientów głównie z innych branż, czas pokaże z jakim efektem.

GU: Kto następny? Ferrari?:)

AW: Na pewno byłby to dobry klient :) Nie jest jednak tak, że rozmawiamy jedynie z producentami samochodów. Nasza usługa to rozwiązanie targetowane dla każdej marki operującej globalnie i dbającej o swój spójny wizerunek, dlatego też sprawdza się dopiero w pewnej skali, przy której zaczyna być opłacalna dla każdej ze stron. Wdrożenie pierwszej strony jest bardziej pracochłonne niż w wypadku konwencjonalnych CMS, ale już utrzymanie i aktualizacje są możliwe w wielu językach i na wielu instancjach jednocześnie.

Ważną cechą jest możliwość symultanicznego zarządzania aktualizacjami contentu, mimo iż pojedyncze rynki posiadają często różną paletę produktów, oferty specjalne i własne akcje marketingowe.

GU: Wiem, że finanse są dość wrażliwą kwestią, ale może zapytam w ten sposób… Stałem się właśnie autoryzowanym importerem Jaguara, potrzebuję takiego serwisu, ile musiałbym miesięcznie przeznaczyć środków na współpracę z Wami?

AW: Każdy importer, a tym bardziej nowa marka jest przez nas, do pewnego stopnia, traktowana i wyceniana indywidualnie. Wiele zależy od tego, jak duży ma ruch oraz czy oprócz strony importerskiej (takich jak landrover.pl) chce również byśmy obsługiwali sieć jego dealerów. Opłata SaaS zaczyna się od około 70 Euro za pojedynczą stronę dealerską do kilku tysięcy Euro przy dużych importerach, gdzie zakres naszych usług bywa rozszerzany np. o system mailingowy, bieżące wsparcie graficzne m.in. pod GDN czy też oddzielnego opiekuna klienta. Negocjacje z innymi markami to jednak rozmowa w praktyce od zera. Wszystko zależy od zakresu usługi, wielkości stron oraz liczby instancji.

W cenie klient zawsze otrzymuje bieżące duże wsparcie ograniczone tylko limitem godzin, hosting, automatyczne aktualizacje o nowe standard marki, nowe produkty oraz aktualne biblioteki zdjęć. Pisząc o finansach ważne dla nas jest też to, iż mimo braku zewnętrznego finansowania, pracując w modelu SaaS przebiliśmy niedawno punkt BEP.

GU: Z pełną parą działacie dopiero od roku, a już dość spore osiągnięcia. Jakie macie plany na przyszłość, nowe obszary do zagospodarowania, nowe rynki?

AW i TB: Tak naprawdę pracujemy pełną parą dużo dłużej, zawsze jednak pozostawaliśmy w cieniu zdobywając wiedzę i doświadczenie. Od niedawna zaczynamy mówić głośniej o tym, co i jak robimy. Nabraliśmy pewności, że nasze rozwiązanie i metodologia są warte tego by się nimi chwalić. Zmieniliśmy model biznesowy całej firmy, strukturę i odeszliśmy od standardowej pracy agencji interaktywnej. Cieszymy się, iż obecnie dostarczamy produkt bardzo dobrej jakości i mamy widoczny wpływ na działy marketingów naszych klientów. Pomimo niejednokrotnie całkowitego braku bezpośredniego kontaktu, klienci bardzo nas chwalą i są zaskoczeni płynnością współpracy.

Motoryzacja to nasza mocna strona. Metodologia i narzędzia stworzone są jednak z myślą o globalnych markach z innych branż. Liczymy na pozyskanie nowych partnerów również w innych obszarach lecz nadal w globalnej skali.

GU: Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

AW i TB: Dziękujemy serdecznie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

10 pytań do